Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz reprezentują odmienne podejścia do pomocy dla Ukrainy, podczas gdy walczący z rosyjską agresją kraj potrzebuje ich połączenia – ocenia „Sueddeutsche Zeitung”, komentując rozpoczętą w niedzielę wizytę państwową Macrona w Niemczech.
„Paryż i Berlin realizują odmienne strategie pomocy dla Ukrainy: jedni sknerzą, drudzy zwlekają. Obie strategie nie są idealne” – pisze Daniel Broessler w poniedziałkowym wydaniu największej opiniotwórczej gazety niemieckiej.
Choć nie brakuje zapewnień o niemiecko-francuskiej wspólnocie, w kwestii wsparcia dla Ukrainy w walce z imperializmem dyktatora Władimira Putina niemieckiego kanclerza i francuskiego prezydenta dzieli znacznie więcej niż tylko kilka szczegółów – podkreślił komentator.
Broessler przypomniał, że obaj politycy wypowiadali się ostatnio w kwestii Ukrainy na łamach brytyjskiego czasopisma „Economist”, reprezentując tam sprzeczne stanowiska. „To nie przypadek” – ocenił komentator.
Scholz zapewnił, że Niemcy będą wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne. Powtórzył, że NATO nie szuka konfrontacji z Rosją i nie zrobi niczego, co uczyniłoby z Sojuszu stronę konfliktu. Macron potwierdził natomiast swoje stanowisko, które kanclerz w szorstki sposób odrzucił, że nie wyklucza wysłania francuskich żołnierzy do Ukrainy, a już z pewnością nie chce, aby Putin myślał, że w żadnym razie do tego nie dojdzie.
Broessler zastrzegł, że w analizie zagrożeń Macron i Scholz nie różnią się aż tak bardzo. „Obaj obawiają się, że Ukraina byłaby dla Putina jedynie pierwszym kąskiem, który tylko zaostrzyłby jego imperialistyczny apetyt (…)” – czytamy w „SZ”.
Imperatyw wynikający z tej analizy dla Macrona oznacza, że Putin nie może wygrać w Ukrainie, a przede wszystkim należy pozostawić go w niepewności co do tego, jak daleko zachodni sojusznicy są gotowi się posunąć, aby temu zapobiec. To jest „strategiczna wieloznaczność”, której brakuje kanclerzowi.
Imperatyw Scholza jest jednak inny – Niemcy i NATO nie mogą stać się stroną wojny. Wszystkie działania skierowane są na powstrzymanie rosyjskiego agresora, ale bez chwytania samemu za broń – pisze dziennikarz „SZ”, dodając, że zdaniem Scholza identyczne stanowisko zajmuje prezydent USA Joe Biden.
Komentator zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do Macrona Scholz może powołać się na „znaczne rozmiary” niemieckiego wsparcia dla Ukrainy. Niemcy są drugim po USA darczyńcą i dostarczają Ukrainie ważną dla niej broń przeciwlotniczą, podczas gdy Francja w statystykach dotyczących pomocy znajduje się daleko w tyle. „Gdyby wszyscy byli tak oszczędni we wsparciu jak Francja, to Ukraina już dawno temu by przegrała” – ocenił Broessler. Z drugiej strony Francja dostarcza Ukrainie tak potrzebne pociski o dalekim zasięgu, których odmawiają jej Scholz i Biden.
„Gdyby Ukraina mogła wybierać, to zapewne nie wybrałaby ani skąpych Francuzów, ani ociągających się Niemców. Potrzebny jest im Emmanuel Scholz” – konkluduje Daniel Broessler w „Sueddeutsche Zeitung“.