Niemiecki dziennikarz przyznaje: wojna na Ukrainie to wynik polityki Niemiec Publicystyka

Niemiecki dziennikarz przyznaje: wojna na Ukrainie to wynik polityki Niemiec

– Socjaldemokraci w Niemczech popełniali straszne błędy, które tylko zachęcały Putina do kolejnej wojny z Ukrainą – mówi w rozmowie z portalem gazeta.pl Thomas Urban, niemiecki dziennikarz, historyk i pisarz, wieloletni korespondent  “Süddeutsche Zeitung” w Warszawie, Kijowie i Moskwie. Urban bez ogródek przyznaje, że obecna wojna “jest wynikiem polityki Niemiec pod 16-letnimi rządami Angeli Merkel”. Choć Urban podobne tezy głosił od lat, do wielu Niemców dopiero teraz zaczyna to docierać.

Bardzo ciekawy wywiad z niemieckim dziennikarzem Thomasem Urbanem możemy przeczytać na portalu gazeta.pl. Już sama jego treść dla czytelników medium należącego do Agory może zaowocować ciężkim szokiem poznawczym. Przez lata liberalno-lewicowe media karmiły nas nieprawdziwym wyobrażeniem o Niemczech i Niemcach, mimo że tacy ludzie jak  Thomas Urban od lat ostrzegali przed narastającym zbliżeniem niemiecko-rosyjskim i jego konsekwencjami. Dopiero obecna inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że zaczęto zwracać uwagę, co kryło się za “niemiecką doktryną pacyfizmu”.

Także to, jak bardzo zafałszowana była ta rzekoma doktryna, bo przecież Niemcy od lat eksportują mnóstwo broni i innego sprzętu wojskowego, także do Rosji. Z raportów wynika, że w ciągu ostatnich pięciu la Niemcy zwiększyły eksport uzbrojenia o 21 procent. W samym 2011 roku niemiecka firma Rheinmetall podpisała warty 140 milionów kontrakt na budowę nowoczesnego centrum treningowego na południu Rosji. Przez symulujące warunki bojowe miejsce rocznie mogło przewinąć się nawet 30 tys. rosyjskich żołnierzy. Rosyjski specnaz operujący na Krymie i wschodzie Ukrainy został wyszkolony według niemieckich i natowskich standardów sił specjalnych. W centrum treningowym wzorowanym na tych, z których korzysta Bundeswehra.

Urban, zwraca uwagę, że polityka “karmienia Rosji” trwa w Niemczech od ponad dwóch dekad. Jej początków doszukuje się jeszcze w czasach kanclerstwa Helmuta Kohla, a za jej apogeum uważa rządy Gerharda Schrödera i Angeli Merkel. To,  z czym mamy dzisiaj do czynienia, to naturalna konsekwencja tamtych decyzji.

Dziennikarz zwraca uwagę na krótkowzroczność i hipokryzję “żelaznej kanclerz”, która często mimo trafnych diagnoz, postępowała zupełnie odwrotnie.

– Merkel była wobec niego [Putina – przyp red.] nieufna. Wiedziała, że jest agresywny i znała zbrodniczy charakter jego polityki. Mimo to, należąc do chadecji, popierała kurs socjaldemokratów, którzy byli ślepi na agresję Putina. Rzuca to wielki cień na rządy Merkel. Merkel jeszcze wcześniej i to bardzo otwarcie krytykowała agresję Rosji na Gruzję w 2008 r. Po ataku w 2014 r. na Krym i Donbas też krytykowała Putina – i to nawet w jego obecności. Mówiła, że prowadzi zbrodniczą politykę. Ale potem i tak akceptowała rosyjsko-niemiecki projekt gazociągu Nord Stream 2 – punktuje byłą kanclerz wieloletni korespondent  “Süddeutsche Zeitung”.

Urban przyznaje, że w samych Niemczech polityka Merkel była w pełni aprobowana. Wszystkie siły polityczne i media głównego nurtu udawały, że nie dostrzegają rosyjskiego zagrożenia. Wychodzono z założenia, że na pierwszym miejscu powinny być interesy Niemiec, a najłatwiej było je realizować, robiąc “biznes” z Rosjanami.

Dziennikarz zwraca uwagę, że takie podejście istnieje w niemieckiej polityce od ponad 100 lat, a jego gorącym orędownikiem, był ojciec “Zjednoczonych Niemiec” Otto von Bismarck. Doktrynę tę  zaaprobowano szczególnie za czasów rządu Gerharda Schrödera

– Schröder myślał w takich kategoriach jak i wielu polityków z północnych Niemczech, a więc w tradycji Bismarcka, że jeżeli Niemcy będą mieć dobre relacje z Rosją, to będzie dobrze dla wszystkich. On miał taką ideologiczną, polityczną motywację – zaznacza Urban i dodaje, że w grę wchodziła też osobista motywacja materialna, ale nie ona była kluczowa w jego decyzjach.

Cieszy, że takie głosy zaczęły w końcu przebijać się w głównym nurcie niemieckiej opinii publicznej i zaczęły być dostrzegane także w liberalno-lewicowych mediach w Polsce. “Gazeta Wyborcza” i jej satelity, przez lata karmiły nas opowieściami o “dobrych Niemczech”, pokojowym liderze Europy, a narrację tę z chęcią podejmowali politycy Platformy Obywatelskiej. Dziś widzimy do czego to doprowadziło. Oby tylko to opamiętanie było trwałe.

 

 

Źródło: Autor: pf
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij