Jolanta Turczynowicz-Kieryłło opublikowała zeznania strażnika miejskiego, który brał udział w głośnej interwencji. Rzucają one wątpliwości na słowa mężczyzny, który ją zaatakował.
Przypomnijmy: kilka dni temu Gazeta Wyborcza opublikowała tekst, z którego wynikało, że szefowa sztabu prezydenta Dudy pogryzła mężczyznę, który próbował ją powstrzymać od łamania ciszy wyborczej. Temat został podchwycony przez opozycję i kobieta stała się obiektem ataków ze strony mediów i polityków. W odpowiedzi opublikowała więc dokumenty ze śledztwa w tej sprawie, z których wynikało, że działała w samoobronie gdyż mężczyzna nie tylko był agresywny wobec jej syna, ale również próbował ją udusić.
On sam twierdził, że przyłapał ją na łamaniu ciszy wyborczej – Turczynowicz-Kieryłło według niego miała rozwieszać w jej trakcie ulotki ośmieszające innego kandydata. Postanowił więc dokonać zatrzymania obywatelskiego. Szefowa sztabu opublikowała jednak na Twitterze zeznania strażnika miejskiego, który brał udział w tej pamiętnej interwencji.
Zeznania Strażnika Miejskiego w Milanówku: „Kiedy przyjechaliśmy na miejsce na ul. Podleśnej zastaliśmy 3 osoby – kobietę z chłopcem i psem, których trzymał jakiś mężczyzna. Mężczyzna przytrzymywał te osoby za szyję. […] Nie zauważyłem aby na ulicy leżały jakieś ulotki[…]". pic.twitter.com/pDIFUlkj1j
— Jolanta Turczynowicz-Kieryłło (@mecenasJTK) February 22, 2020
Zeznania strażnika potwierdzają przede wszystkim jej wersję o tym, że mężczyzna próbował ją dusić. Jak zeznał funkcjonariusz do interwencji doszło kiedy Straż Miejska w Milanówku otrzymała zgłoszenie o szarpaninie między trzema osobami. „Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zastaliśmy trzy osoby – kobietę z chłopcem i psem, których trzymał jakiś mężczyzna” – zeznał – „Mężczyzna ten przytrzymywał te osoby za szyję, kobietę jednym przedramieniem a chłopca drugim”.
Według strażnika mężczyzna miał im powiedzieć, że dokonał obywatelskiego zatrzymania gdyż kobieta roznosiła ulotki po rozpoczęciu ciszy wyborczej. Chcąc to udowodnić pokazał strażnikom ulotkę – tę jednak wyjął ze swojego samochodu. „Nie zauważyłem, żeby na ulicy leżały jakieś ulotki” – podkreślił.
Strażnik zeznał również, że Turczynowicz-Kieryłło po całym zajściu zaczęła słabnąć. Zdecydowali się więc wezwać karetkę. Kiedy ambulans dotarł na miejsce zajął go jednak mężczyzna, który chciał, aby opatrzono mu rany po pogryzieniu. Konieczne okazało się więc wezwanie kolejnego.