Roman Giertych wielokrotnie zaznaczał, że sprawa dotycząca jego klienta Geralda Birgfellnera oraz Jarosława Kaczyńskiego w ramach afery tzw. “taśm Kaczyńskiego” powinna być prowadzona bezzwłocznie. Tymczasem ani on, ani Austriak nie są ostatnio zbyt chętni na kontynuację postępowania przygotowawczego. Jak donosi portal “Niezależna” prokuratura ma problem, aby skontaktować się zarówno z prawnikiem, jak i biznesmenem.
Sprawa tzw. “taśm Kaczyńskiego” zainicjowana przez “Gazetę Wyborczą” pod koniec stycznia wzbudziła od początku skrajne emocje. Afera redakcji z ul. Czerskiej została wyśmiana przez większość społeczeństwa, gdyż opublikowane stenogramy rozmów pomiędzy spółką Srebrna,a przedsiębiorcą z Austrii pokazywały prezesa PiS w dobrym świetle, pokazując polityka jako osobę uczciwą, która wszelkie sprawy chce prowadzić zgodnie z literą prawa. Jakiś czas po publikacji nagrań do prokuratury zostało przesłane przez mecenasów Austriaka – Romana Giertycha oraz Jacka Duboisa- zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego.
W raz z rozwojem sytuacji sprawa taśm stawała się coraz bardziej skomplikowana. Najpierw były lider LPR opublikował wpis zgodnie z którym “jego klient wyrażał niezadowolenie z powodu publikacji taśm”. Kilka dni później w jednym z opublikowanych nagrań przez “Wyborczą” mógł paść wątek o podłożu korupcyjnym, kiedy Birgfellner proponował Kazimierzowi Kujdzie jakąś korzyść w zamian za pomoc w realizacji inwestycji budowy budynków K-Towers. Wiele osób dziwiło także kto i dlaczego dał “Gazecie Wyborczej” taśmy, skoro kompromitują one Austriaka. W tym temacie padły sugestie, iż odpowiedzialni za ujawnienie nagrań mogą być prawnicy Birgfellnera, Roman Giertych oraz Jacek Dubois.
Spekulacje związane z mecenasami biznesmena narastają także wraz z publikacją portalu “Niezależna”. Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy tego serwisu, pomimo apelów Giertycha o niezwłocznym rozwiązaniu sprawy, a także szybkim zapoznaniu się przez prokuraturę z materiałem dowodowym składający się z blisko tysiąca dokumentów w języku angielskim, zarówno prawnik, jak i jego klient niezbyt chętnie uczestniczą w postępowaniu.
Gerald Birgfellner miał stawić się na przesłuchaniu w prokuraturze zarówno 21, jak i 22 lutego. Jednak już teraz wiadomo, że do przeprowadzenia tej czynności procesowej nie dojdzie w ustalonym terminie. Austriak przebywa obecnie poza granicami Rzeczypospolitej. Kontaktu nie ma także z Romanem Giertychem. Prawnik był umówiony na rozmowę telefoniczną z prokuratorem na 15 lutego bieżącego roku w celu ustalenia dokładnego terminu dalszego składania zeznań przez byłego lidera LPR. Giertych jednak nie odebrał tego dnia telefonu od przedstawiciela organu ścigania, który ponowną próbą podjął kilka dni później. Również bez skutku. Bez odzewu pozostała także prośba prokuratury o kontakt poprzez kancelarię byłego polityka.
Organy ścigania wciąż mają spore wątpliwości w całej sprawie. Zaznaczono, iż ani Birgfellner, ani jego prawnicy nie złożyli oryginałów nagrań do prokuratury, a dotychczasowe dostarczone zapisy rozmów do tej pory nie zostały w pełni uznane jako spotkania, które zostały wskazane w “Gazecie Wyborczej”. Poza tym same dotychczasowe zeznania Austriaka nie dają zbyt obszernego materiału dowodowego oraz możliwości przeprowadzenia dalszych czynności w postępowaniu karnym, gdyż bardzo często zasłaniał się on “niepamięcią”.