Nie na taki rozwój sytuacji liczyła opozycja. Ostra wymiana zdań na linii Tusk-Schetyna

O konflikcie Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny mówi się już od bardzo wielu lat, jeszcze za czasów, kiedy obecny szef Rady Europejskiej zasiadał na czele polskiego rządu. Wzajemna niechęć pomiędzy politykami miała się pogłębić po przegranych wyborach do Parlamentu Europejskiego, którzy nie szczędzili sobie gorzkich słów.

Wystąpienie byłego premiera 4 czerwca na wiecu na Długim Targu ma być jednym, z głównych punktów obchodów 30 rocznicy częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Wielu ekspertów zastanawia się, co tym razem do przekazania będzie miał Donald Tusk. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że 4 czerwca szef Rady Europejskiej zapowie powstanie nowego ruchu politycznego. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne i część osób blisko związanych z politykiem jest zdania, iż znów będzie nawoływał do zjednoczenia, mówiąc, by Polacy nie czekali “na księcia na białym koniu”.

Były lider Platformy Obywatelskiej nie jest w dobrym nastroju i ma wiele zastrzeżeń do obecnego przewodniczącego partii. Tusk jest wściekły na Schetynę po przegranych wyborach do Parlamentu Europejskiego przez opozycję, twierdząc, że Schetyna omamił go przegranym projektem, jakim była Koalicja Europejska, a także obietnicami, że na wiec z jego udziałem przed wyborami do PE przyjdzie ok. 100 tysięcy osób. W rzeczywistości przyszło ok. 8 tysięcy Polaków. Tusk tym samym stał się obok Schetyny jedną z twarzy porażki KE.

Eskalacja nerwowych nastrojów pomiędzy szefem RE oraz liderem PO miała nastąpić w Brukseli. Jak ustalili dziennikarze “Faktu” Tusk miał wprost obwinić Schetynę za porażkę oraz radzić mu, aby zmienił swoje otoczenie. Przewodniczący KE nie zgodził się z podejściem byłego premiera, sugerując mu, aby ten “sam odszedł” – twierdzi jeden z europosłów PO.

Jednak na razie Donald Tusk nie zamierza zostawiać polskiej polityki całkowicie. Zdaniem tabloidu szef RE póki co wycofa się i będzie bacznie obserwował rozwój wydarzeń na scenie politycznej.