Jeden ze sztandarowych projektów PO – sieć boisk Orlik – jest w tragicznym stanie. Co ciekawe sprawę ujawniła Gazeta Wyborcza.
Program Orlik 2012 rozpoczęto w 2008 roku. Jego celem było wybudowanie w każdej gminie boiska do piłki nożnej lub wielofunkcyjnego. Obiekty miały mieć zaplecze szatniowo – sanitarne, oświetlenie i ogrodzenie. Koszt jednego boiska szacowano na milion złotych, z czego jedną trzecią miały pokryć Urzędy Marszałkowskie, jedną trzecią Ministerstwo Sportu a resztę samorządy.
Orlik stał się jednym z głównych programów którymi chwaliła się PO. Twierdzono, że program ma odciągnąć dzieci od telefonów i komputerów i wychować kolejne pokolenia sportowców. Rząd PO był tak z niego dumny, że organizowano na nich nawet turniej piłkarski imienia Donalda Tuska.
Program Orlik został zakończony w 2012 roku po wybudowaniu 2600 obiektów i wydaniu na nie miliarda złotych. Skorzystało z niego ok. 2/3 gmin w kraju. Gazeta Wyborcza alarmuje jednak, że wiele z tych boisk jest w opłakanym stanie i może nawet stanowić zagrożenie dla dzieci.
Według badania Instytutu Badawczego ABR SESTA i warszawskiej Akademii Piłkarskiej EsKadra tylko 13% wszystkich obiektów nadal jest w nienagannym stanie. Nadal mają zadbaną i równą murawę. Niemal połowa z przebadanych Orlików – przyjrzano się z bliska 149 boiskom – nadaje się do częściowego remontu. Aż 13% boisk nadaje się wyłącznie do natychmiastowego zamknięcia i generalnego remontu.
Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy. Jednym z nich jest na przykład to, że władze gmin nie chcą zasadniczo brać odpowiedzialności za znajdujące się na ich terenie boiska. Ministerstwo Sportu i Turystyki twierdzi, że Orliki to nie jest ich odpowiedzialność. „Ministerstwo nie jest inwestorem w procesie budowy dofinansowanych obiektów jak również nie jest podmiotem który nimi zarządza lub jest właścicielem” – powiedzieli „Wyborczej” przedstawiciele Ministerstwa. Teoretycznie za stan Orlików odpowiedzialne są gminy które wzięły udział w programie, ale w praktyce te często nie są zainteresowane dalszym losem boisk. Odpowiedzialność spadła więc na szkoły przy których je wybudowano i na nauczycieli wychowania fizycznego. Ale te często nie mają środków finansowych ani niezbędnej wiedzy aby ocenić stan boiska i zapłacić za jego remonty.
Problemem jest również wiek boisk. Odpowiednio zadbane sztuczne boisko powinno wytrzymać bez problemu 60 miesięcy. Tymczasem najmłodsze Orliki mają ok. siedmiu lat a najstarsze 11. Dodatkowo samorządy oszczędzały często na właściwej konserwacji boisk, jak na przykład na regularnym „czesaniu” sztucznej trawy. W praktyce nawierzchnie wszystkich boisk powinny być już dawno wymienione na nowe, ale wiąże się to z ogromnymi kosztami. Nowe boisko to koszt minimum 300 tysięcy złotych plus koszty utylizacji starego. MsiT może dofinansować do 50% kosztów remontu ale mało która gmina w ogóle o takie dofinansowanie występuje – w tym roku wniosek złożyła tylko jedna, w poprzednim dwie.
Kolejnym problemem okazał się również sposób finansowania tej inwestycji. Ich część ponosiły samorządy a to sprawiło, że wiele z nich próbowało wybudować boisko jak najmniejszym kosztem. Korzystano więc z usług firm bez odpowiedniego doświadczenia czy zaplecza maszynowego, niekiedy nie mających wcześniej nic wspólnego z budownictwem. Stosowano również tańsze materiały, jak sprowadzaną z Chin sztuczną trawę. Nagminnie do budowy wykorzystywano granulat SBR wykonywany ze starych opon. Taki granulat jest tańszy od granulatu EPDM ale znacznie szybciej utlenia się i kruszy. Dodatkowo szybciej nagrzewa się w słońcu i wydziela przy tym bardzo nieprzyjemny zapach.
Porównanie wyników z tymi z zeszłorocznego badania pokazuje, że spadła liczba boisk nie nadających się do użytku – z 33 do 13% – i wzrosła (z 14% do 48%) liczba boisk, które nadają się do użytku tylko częściowo. Autorzy badania przestrzegają jednak przed wyciąganiem z tego nadmiernie optymistycznych wniosków. Zwracają bowiem uwagę, że remonty które pozwoliły je zakwalifikować do wyższej kategorii były często przeprowadzane nieudolnie lub były doraźną prowizorką. Olaf Ćwierzyński, szef zespołu oceniającego Orliki ostrzega, że o ile nie podejmie się znaczących kroków to za kilka lat nadające się do użytku boiska będzie można policzyć na palcach jednej ręki.
Istotną sprawą jest nie tylko zmarnowanie na ten program miliarda złotych z pieniędzy podatników. Większym problemem jest to, że wiele z boisk, które ze względu na stan techniczny powinny być zamknięte jest nadal używana przez szkoły. A to sprawia ryzyko np. kontuzji czy nawet złamanie przez nierówną nawierzchnię. Użycie taniego czarnego granulatu powoduje natomiast ryzyko odparzenia przez dzieci stóp.
Oczywiście to, że gminy nie dbają o swoją własność nie jest do końca winą PO. Jednak rząd premiera Tuska mógł przewidzieć, że dofinansowanie budowy boisk bez zadbania o środki na ich konserwacje skończy się właśnie tak – ruiną.