NASA próbuje odzyskać kontakt z sondą Voyager 2. Stracili go, bo ktoś wysłał przez pomyłkę polecenie obrócenia jej anteny.
Voyager 2 został wystrzelony w przestrzeń kosmiczną w 1977 roku. Jej celem było zbadanie wszystkich gazowych olbrzymów – Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. Sonda przesłała na ziemię zdjęcia całej czwórki, ich księżyców i pierścieni. Następnie zaczęła badać krańcowe obszary heliosfery, a w 2018 roku opuściła układ słoneczny i bada właściwości fizyczne przestrzeni międzygwiezdnej. Naukowcy szacują, że będzie działać do 2025 roku.
Obecnie ta sonda jest oddalona od ziemi o 19 miliardów kilometrów, a jej sygnałowi dotarcie na naszą planetę zajmuje ponad 18 godzin. Dalej jest jedynie Voyager 1, oddalony o 24 miliardy kilometrów. NASA przyznała jednak, że straciła kontakt z Voyagerem 2.
Zawinił zwykły ludzki błąd. Kontrolerzy lotu sądy wysłali jej błędne polecenie zmiany położenia anteny. Zmieniła je o zaledwie 2 stopnie, ale wystarczyło to do zerwania łączności. W poniedziałek NASA oświadczyła, że ich radioteleskop w Canberze szuka obecnie sygnału z sondy. Równocześnie w miejsce jej spodziewanej pozycji zostaną wysłane transmisje radiowe z poleceniem ponownego przestawienia anteny w prawidłowe położenie. NASA ma nadzieję, że któraś z nich dotrze do sondy.
Na szczęście nie wszystko jest stracone, a inżynierowie, którzy projektowali tę sondę, wzięli pod uwagę, że taki scenariusz może mieć miejsce. Jeżeli plan NASA się nie powiedzie, to w październiku sonda dokona automatycznego resetu. Naukowcy liczą, że po jego dokonaniu, co będzie też obejmowało przestawienie anteny do neutralnej pozycji, odzyskają z nią łączność.