W Rosario, rodzinnym mieście Leo Messiego, najlepszego piłkarza mundialu w Katarze, trwa od kilku dni szaleństwo i fiesta. W milionowym ośrodku tysiące ludzi oblegają nie tyko ulice i bary, ale też… salony tatuażu.
“Albicelestes” w finale MŚ, sędziowanym przez Szymona Marciniaka, pokonali broniącą trofeum Francję w rzutach karnych 4-2. Po 90 minutach było 2:2, a po dogrywce 3:3. Złoci medaliści wrócili do kraju we wtorek.
“To, co się tu dzieje to istne szaleństwo, myślę, że potrwa długo – jeszcze kilka miesięcy. Wcześniej mieliśmy sporo pracy – pięćdziesiąt konsultacji-zleceń dziennie, teraz jest ponad 300. Nie nadążamy po prostu z robieniem tatuaży” – powiedział Maximiliano Carreras ze studia Orbe w centrum Rosario.
Największa liczba kibiców chce mieć na skórze podobiznę 35-letniego Messiego, który w MŚ strzelił siedem goli, z czego dwa w finale, i w klasyfikacji strzelców miał tylko o jedno trefienie mniej od Francuza Kyliana Mbappe. Największym wzięciem cieszy się rysunek przedstawiający kapitana “Albicelestes” całującego Puchar Świata.
Według Carrerasa duża liczba fanów wybiera także podobizny trenera Lionela Scaloniego, bramkarza Emiliano Martineza czy skrzydłowego Angela Di Marii, który tak jak Messi urodził się w Rosario.
Innym fanom wystarczy data finału, czy samo nazwisko Messi.
Wielu prosi natomiast o utrwalenie zdania, które lider reprezentacji Argentyny powiedział po meczu ćwierćfinałowym z Holandią (2:2 i wygrana w karnych) do Wouta Weghorsta: “Na co się gapisz, idioto”. W spotkaniu wielokrotnie dochodziło do spięć i starć zawodników obydwu drużyn.
Tę niezbyt elegancką wypowiedź Messiego wykorzystała już natomiast… jedna z wytwórni win, która zamieściła ją na etykiecie napoju.