Muzeum ostrzegło odwiedzających, że patrzenie się na pejzaże może być niebezpieczne. Ich zdaniem wywołuje „mroczne, nacjonalistyczne odczucia”.
Muzeum Fitzwilliam należy do Uniwersytetu Cambridge, odwiedza je rocznie blisko pół miliona osób. Niedawno przeszło reorganizację. Znajdujące się w jego zbiorach obrazy zostały podzielone na poszczególne kategorie, takie jak „mężczyźni patrzący na kobiety”, „tożsamość”, „migracja i ruch” i „natura”. Władze muzeum twierdzą, że jej celem było sprawienie, że wystawiane w nim obrazy będą „bardziej inkluzywne i reprezentacyjne”.
Jak donosi The Telegraph, w sali „natura” znalazły się pejzaże przedstawiające brytyjskie i francuskie krajobrazy, w tym prace słynnego brytyjskiego malarza Johna Constable’a, a także Renoira, Moneta i Cezanna. Odwiedzający tę salę są ostrzegani przez specjalną planszę, że „pejzaże zawsze były związane z narodową tożsamością”, a wiejskie krajobrazy postrzegano jako „bezpośrednie połączenie z tożsamością narodową”. Autorzy tego kuriozalnego ostrzeżenia dodali, że pejzaże „wzmacniały lojalność i dumę z ojczyzny”, ale „mroczniejszą stroną przywoływania tego nacjonalistycznego uczucia jest sugestia, że tylko ci z historycznymi związkami z ziemią mają prawo należeć”.
Telegraph odnotował też, że w zeszłym miesiącu Wildlife and Countryside Link – federacja organizacji dbających o brytyjskie krajobrazy – napisała w raporcie dla Izby Gmin, że brytyjskie krajobrazy są pod wpływem „rasistowskiego dziedzictwa kolonialnego”, które stworzyło środowisko „zdominowane przez białych ludzi”. Dodali, że brytyjskie tereny zielone są postrzegane jako znajdujące się pod wpływem „białych brytyjskich wartości kulturowych”, przez co członkowie mniejszości etnicznych nie mogą się nimi cieszyć.
Podobnie kuriozalne ostrzeżenie znalazło się w galerii „tożsamość”, gdzie wystawione są portrety. Pracownicy muzeum ostrzegli gości, że portrety bogatych i wpływowych osób „stały się ważnymi narzędziami wzmacniania porządku społecznego białej klasy panującej, zostawiając bardzo mało miejsca na reprezentacje kolorowych, klasy robotniczej czy innych marginalizowanych ludzi”. Dodali, że często były „związane, w skomplikowane sposoby, z brytyjskim imperializmem i instytucją atlantyckiego handlu niewolnikami”. Oberwało się nawet założycielowi tego muzeum, Richardowi FitzWilliamowi. Pod jego portretem, autorstwa Josepha Wrighta, znalazła się informacja, że jego dziadek dorobił się części rodzinnej fortuny na handlu niewolnikami.