– Odkrycie miejsca rozmieszczenia pocisku manewrującego Buriewiestnik nie musi świadczy o zwiększeniu potencjału Moskwy w zakresie broni jądrowej – ocenił we wtorek ekspert ds. rosyjskich sił nuklearnych Paweł Podwig w rozmowie z amerykańskim wydaniem “Newsweeka”.
Według agencji zdjęcia satelitarne pokazują dziewięć poziomych wyrzutni znajdujących się na etapie budowy i rozmieszczonych w trzech grupach otoczonych nasypami, co ma chronić je przed ewentualnym atakiem lub przypadkowym wybuchem. Nasypy są połączone drogami z innymi budynkami, gdzie prawdopodobnie będzie przeprowadzany serwis rakiet i ich podzespołów. Ma to wskazywać na istnienie w Rosji dużego arsenału rakietowego, gotowego do ewentualnego użycia.
“(Odkrycie) to mówi nam, że (ten) arsenał jest najwyraźniej przygotowywany, w pewien sposób, do wdrożenia operacyjnego” – powiedział Podwig dla “Newsweeka”. “Jest za wcześnie, aby stwierdzić, że (ten) proces jest tam faktycznie realizowany, ale wygląda na to, że (wszystko) zmierza w tym kierunku” – dodał.
“Jeśli wyobrazimy sobie scenariusz, w którym Rosja jest atakowana, to przypuszczam, że ta lokalizacja znajdzie się wśród (potencjalnych) celów, dlatego po prostu nie widzę, w jaki sposób ma (ona) wzmocnić w jakikolwiek znaczący sposób rosyjskie możliwości” – oznajmił ekspert.
Buriewiestnik, znany w nomenklaturze NATO jako SSC-X-9 Skyfall, to pocisk manewrujący o napędzie jądrowym, który – jak określił w 2018 roku Władimir Putin – ma mieć “nieograniczony zasięg”. Rakieta ta może przenosić głowicę termojądrową.
Zachodni eksperci kwestionują wartość strategiczną tego pocisku. Uważa się, że Buriewiestnik eksplodował w sierpniu 2019 roku podczas wydobycia go z morza w północnej części Rosji, po tym gdy rozbił się podczas tajnych testów silnika rakietowego. W wyniku tego zdarzenia zginęło wówczas pięciu naukowców.