30-letni mieszkaniec Lublina powiedział policjantom, że ma granaty i jest gotowy wysadzić własny blok w powietrze. Gdy negocjacje nie zadziałały, do akcji ruszyli policyjni antyterroryści.
Zdarzenie miało miejsce w niedzielę po południu. Policja ustaliła, że w jednym z bloków przy ul. Dożynkowej może przebywać 30-letni mężczyzna, który jest poszukiwany listem gończym. Na widok funkcjonariuszy zabarykadował się w mieszkaniu. Powiedział policjantom, że ma granaty i groził, że zdetonuje je jeśli spróbują wejść do środka.
Na miejsce wezwano negocjatorów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. W tym samym czasie policja ewakuowała innych mieszkańców bloku, łącznie 32 osoby. Kiedy negocjacje nie przyniosły skutku, do akcji ruszyli policyjni antyterroryści. Wysadzili drzwi wejściowe i zatrzymali poszukiwanego mężczyznę.
Oprócz niego w mieszkaniu znajdowały się dwie inne osoby. Podkomisarz Kamil Karbowniczek z zespołu prasowego lubelskiej policji poinformował PAP, że byli to rodzice zatrzymanego.