Przypuszczam, że Urząd Miasta Łodzi zablokował wystawienie kolejnych bilbordów o dziurawych ulicach wywierając wpływ na firmy promocyjne – powiedział PAP szef Stowarzyszenia LDZ Zmotoryzowani Łodzianie Jarosław Kostrzewa. To absurd i pomówienie – odpowiadają urzędnicy.
Od lutego br. na głównych drogach wjazdowych do Łodzi stoją bilbordy: “Wjeżdżamy do Łodzi, najbardziej dziurawego i zakorkowanego miasta w Polsce”. Po społecznej akcji i internetowej zbiórce udało się wykupić trzy tablice za ponad 6 tys. zł.
“Bilbordy są przy wjazdach do miasta na ulicach Aleksandrowskiej, Brzezińskiej i Strykowskiej” – zaznaczył Kostrzewa. “Akcja zaczęła chyba przynosić rezultaty, bo w Urzędzie Miasta Łodzi zaczęto codziennie informować, jakie ulice są remontowane. Chcieliśmy postawić kolejne bilbordy, ale z tym już były problemy” – powiedział PAP i dodał, że firmy promocyjne wynajmujące powierzchnie na bilbordach nagle przestały przyjmować zamówienia od społeczników.
“Przypuszczam, że Urząd Miasta Łodzi zablokował wystawienie i lokalizacje kolejnych bilbordów o dziurawych ulicach wywierając wpływ na firmy promocyjne” – podkreślił. “Podałem publicznie treść maili pomiędzy stowarzyszeniem a firmami. Najpierw były zainteresowane, a potem raptem się wycofały” – zwracał uwagę Kostrzewa. “Urzędnicy, w tym ci najważniejsi, chyba zaczęli się nas i naszych bilbordów bać” – ocenił.
“Nadal stan łódzkich dróg jest agonalny. Dziury w jezdniach zagrażają życiu i zdrowiu kierowców, pasażerów oraz pieszych. Stąd nasza akcja. Niestety, prawie wszystkie firmy nie mają już ochoty zarobić na naszych bilbordach. Jedna z nich wręcz odesłała nas do swojej konkurencji, ale i tam powiedziano nam, że +wszystkie bilbordy są zajęte do końca tego roku+” – relacjonował lider LDZ ZŁ.
PAP zapytała jednego z pracowników firmy, która odmówiła wywieszenia haseł, czy to prawda, że ulega władzom Łodzi i blokuje przyjęcie ogłoszeń stowarzyszenia LDZ ZŁ o dziurawych ulicach? “Nie chcę osobiście udzielać tego typu informacji” – powiedział.
PAP dopytała wobec tego, czy zwykły klient, mógłby wykupić taki bilbord.
“I potem zrobić konferencję prasową, podczas której ktoś zadbałby o marketing firmy nie w taki sposób, w jaki sobie życzylibyśmy?” – zapytał pracownik stanowczo odmawiając dalszego komentarza. “Proszę o kontakt z naszym sekretariatem” – dodał.
W sekretariacie firmy powiedziano nam, że osoba odpowiedzialna za kontakty z mediami jest na urlopie i będzie dopiero w przyszłym tygodniu, a do tego czasu nikt nie będzie komentował sprawy łódzkich bilbordów LDZ ZŁ.
Łódzki radny PiS Sebastian Bulak – w miejskim samorządzie reprezentant ugrupowania opozycyjnego wobec rządzącej w Łodzi ekipy prezydent Hanny Zdanowskiej (PO) – zaznaczył w rozmowie z PAP, że informacje o rzekomym blokowaniu społecznikom miejsca na bilbordach, wzbudzają jego zaniepokojenie. “To bulwersujące wiadomości. Jeśli potwierdzi się to, że urzędnicy prezydent Zdanowskiej w jakikolwiek sposób wpływają na decyzje prywatnych firm, to można będzie wówczas powiedzieć, że mamy do czynienia z lokalną dyktaturą, taką jak reżim Łukaszenki, czy Putina” – ocenił Bulak.
Urzędnicy odpowiadający za stan dróg w mieście absurdem nazywają informacje, że władze miasta wpływają na firmy, aby nie przyjmowały bilbordowych ogłoszeń o dziurawych ulicach Łodzi. “No nie, jak możemy to blokować?” – odpowiedział PAP rzecznik Zarządu Dróg i Transportu Urzędu Miasta Łodzi Tomasz Andrzejewski. “To jakieś typowe pomówienie i szukanie jakiejś ideologii” – zapewnił i dodał, że stan łódzkich dróg systematycznie się poprawia.
Lider LDZ ZŁ poinformował we wtorek po południu PAP, że społecznikom udało się wynająć firmę z mobilnym bilbordem. Samochód z tablicą i hasłem będzie jeździł po Łodzi, a z megafonu mieszkańcy usłyszą informacje na temat fatalnego – zdaniem stowarzyszenia – stanu łódzkich ulic. “W sprawie dziurawych dróg, to jeszcze bardziej powinno uderzyć w Urząd Miasta Łodzi, bo urzędnicy nie chcą z nami rozmawiać” – podsumował Kostrzewa.