W maju rodzice dwuletniego Brodiego Allena zauważyli, że ich dziecko upadło. Zawieźli go do lekarza, a ten, podejrzewając zapalenie ucha środkowego, zlecił dalsze badania w szpitalu pediatrycznym w Cincinnati. Diagnoza tamtejszych lekarzy była już dużo, dużo poważniejsza. Okazało się, że ich najmłodszy syn cierpi na rzadką odmianę raka zarodkowego, zdiagnozowaną dotychczas zaledwie u 300 osób na całym świecie. Chemoterapia nie przyniosła skutków i w sierpniu, po 98 dniach, rodzice zadecydowali o przerwaniu leczenia.
Święta przyszły wcześnie
Trudno sobie wyobrazić co musieli wtedy czuć wiedząc, że współczesna medycyna jest bezsilna i ich dziecku pozostało, w najlepszym wypadku, zaledwie kilka miesięcy życia. Shilo i Todd Allenowie, rodzice Brodiego, postanowili jednak, że wykorzystają czas który mu pozostał najlepiej jak się da. Jednym z ich pomysłów było zorganizowanie wcześniejszych świąt. Pamiętali bowiem jaką radość młodemu Brodiemu sprawiały błyszczące lampki choinkowe czy kolędy i chcieli, aby mógł przeżyć to jeszcze raz – nawet jeśli oznaczało to przesunięcie kalendarza.
Rodzina Allenów bardzo poważnie traktowała święta, ale w tym wypadku postanowili potraktować je jeszcze poważniej. Shilo poprosiła więc sąsiadów o pożyczenie świątecznych dekoracji. Reakcja społeczności lokalnej ich zaskoczyła – ludzie, których, jak przyznawał Todd, ledwie znali, zwozili na ich podwórko całe pudła wypełnione bombkami, lampkami czy dmuchanymi mikołajami. Rodzice Brodiego udekorowali nimi dom tak bardzo, jak jeszcze nigdy im się nie zdarzyło – a Brody, pomimo tego, że guzy w mózgu uszkodziły mu mowę i spowodowały częściowy paraliż, wyraźnie cieszył się spektaklem. Na tym jednak ta historia się nie skończyła. Wkrótce potem swój dom udekorował świątecznie ich sąsiad. A potem następny. I następny.
Wkrótce cała okolica zaczęła wyglądać świątecznie – do pełnej iluzji brakuje wyłącznie padającego śniegu. Ale nie chodzi tutaj tylko o dekoracje – wielu mieszkańców autentycznie zaczęło obchodzić święta już teraz, składać sobie nawzajem życzenia i dawać prezenty. Nawet władze parafii zadecydowały, że tradycyjna coroczna parada świąteczna odbędzie się w tym roku 23 września. Gdy sprawę podłapały media do akcji dołączyli ludzie z całego USA. Wiele osób wywiesza dekoracje świąteczne i wysyłają ich zdjęcia na specjalnie utworzoną w tym celu stronę na FB. Brody otrzymuje również tysiące kartek z życzeniami i prezentów.
Miłość obcych ludzi
Wsparcie, jakie Allenowie otrzymali od swoich bliższych i dalszych sąsiadów, bardzo ich zaskoczyło. Kiedy wandale uszkodzili dmuchanego Mikołaja stojącego pod ich domem, ich sąsiedzi wzięli urlop aby go naprawić, a wkrótce mieszkańcy zaczęli organizować patrole, które mają dopilnować, aby podobny incydent się nie powtórzył. Pomagają również rodzinie Allenów finansowo – rodzice Brodiego zrezygnowali z pracy aby móc spędzić jak najwięcej czasu ze swoim synem.
Todd przyznał, że nie spodziewał się takiej reakcji. Jako były żołnierz i kierowca ciężarówki nie bywał zbyt często w domu i nie znał praktycznie nikogo. Pomimo tego całkiem obcy ludzie, których zna wyłącznie z mediów społecznościowych, dbają o to, żeby ostatnie dni jego syna były dla niego tak przyjemne jak to tylko możliwe. „Przytłoczyła nas uprzejmość, współczucie i miłość, jaką okazali nam obcy ludzie. Wiem, że macie zajęte życia – i to, że macie czas, aby się przywitać, uściskać czy za nas pomodlić, jest dla mnie niesamowite” – napisał ojciec Brodiego na FB – „Tak wiele społeczeństwa skupia się na promowaniu tego, co negatywne. Łatwo uwierzyć, że tylko tym jesteśmy”.
Wiktor Młynarz