Zakończył się proces w głośnej sprawie morderstwa liderki społeczności żydowskiej w Detroit. Sąd zdecydował, że oskarżony nie usłyszy wyroku.
Sprawa miała początek w październiku zeszłego roku. 21 października znaleziono zwłoki Samanthy Woll, prezydent synagogi Agree Downtown Synagogue w Detroit. Miała rany od noża o prostym ostrzu. Śledczy ustalili, że została zaatakowana wewnątrz własnego domu, po czym, ciężko ranna, dała radę wyjść na zewnątrz. Wcześniej przebywała na weselu swojej koleżanki.
Początkowo podejrzewano, że była to zbrodnia motywowana antysemityzmem. Policja doszła jednak do wniosku, że jej wyzwanie i status w lokalnej społeczności żydowskiej nie grały jednak roli w jej śmierci. Uznali, że została zamordowana podczas włamania do jej domu, bo prawdopodobnie zaskoczyła włamywacza. Jakiś czas później zaczęli podejrzewać 28-letniego Michaela Jacksona-Bolanosa, który był wtedy obiektem innego śledztwa dotyczącego włamań w okolicy, podejrzanym w tej sprawie stał się po jednym z przesłuchań. Gdy zdobyli wystarczająco silne dowody, mężczyzna został aresztowany.
Jackson-Bolanos nie przyznawał się do winy. W USA ława przysięgłych musi wydać wyrok jednogłośnie. W lipcu stwierdziła, że nie jest winny zarzutu morderstwa z premedytacją pierwszego stopnia. Był jednak także oskarżony o dokonanie morderstwa podczas popełniania innego przestępstwa. W wypadku tego zarzutu ława przysięgłych nie doszła do porozumienia.
W takiej sytuacji prokuratura może rozpocząć kolejny proces. Tym razem sędzia Margaret Van Houten zdecydowała jednak, że jest to niemożliwe. Powołując się na decyzję Sądu Najwyższego z 2009 roku, która dotyczyła niejednogłośnych decyzji ław przysięgłych, uznała, że kolejny proces byłby naruszeniem tzw. double jeopardy – zasady, że nikt nie może być sądzony po raz kolejny za to samo. Tym samym odrzuciła stawiane mu zarzuty. Przyznała, że to „kiepska decyzja”, ale podkreśliła, że w świetle prawa nie mogła podjąć innej.
Jednocześnie sędzia skazała go na 18 miesięcy więzienia za okłamywanie policji. Jego obrońcy prosili, by dostał za to wyrok w zawieszeniu. „Jeśli kłamanie byłoby sportem olimpijskim, to dostałby pan złoty medal” – powiedziała oskarżonemu. To jedyny wyrok, jaki usłyszał w związku z tą sprawą. Prokuratura zapowiedziała już apelację.
Jackson-Bolanos zdecydował się, że podczas procesu będzie zeznawał. Zeznał, że tamtej nocy znalazł zwłoki Woll i ich dotknął, przez co jej krew znalazła się na jego kurtce. Zapytano o to dlaczego nie poinformował o tym policji, stwierdził, że jest „czarnym mężczyzną, który w środku nocy włamywał się do samochodów, i nagle znalazłem się przed martwą białą kobietą. To w ogóle nie wyglądało dobrze”. Dodał, że po prostu był w złym miejscu o złym czasie.