Norwescy kibice mają zagwozdkę, która urosła do sprawy o randze politycznej. Chodzi o porę rozgrywania meczów reprezentacji w piłce nożnej podczas przyszłorocznych mistrzostw świata. W tle – nocna prohibicja.
Dwa pierwsze mecze Norwegii na mundialu zostaną rozegrane, gdy w Europie będzie głęboka noc – a to oznacza kłopot dla kibiców w pubach. Norweskie prawo alkoholowe nie pozwala bowiem serwować mocniejszych trunków po północy, a piwa w godzinach 1–3 w nocy (zależnie od dnia i gminy). Efekt? Podczas starcia z Boliwią/Irakiem/Surinamem (17 czerwca o północy) i z Senegalem (23 czerwca o 2:00) fani będą musieli poprzestać na wodzie i napojach bezalkoholowych.
Sprawa stała się polityczna. Partia Postępu (FrP) domaga się jednorazowego wydłużenia godzin sprzedaży alkoholu, argumentując, że udział w MŚ to „sprawa narodowa”. Jeśli minister zdrowia odmówi, ugrupowanie grozi interwencją w parlamencie.
Politykom z FRP wtórują organizatorzy wielkich eventów, zwracając uwagę na potencjalne milionowe straty i ostrzegając, że brak możliwości wzniesienia toastu po ewentualnym zwycięstwie będzie odebrany przez kibiców jako decyzja o zdradzie narodu przez własny rząd.