Malediwy mają bardzo poważny kłopot. Wielu Hindusów zaczęło bojkotować ten kraj z powodu wypowiedzi polityków o ich premierze.
Wszystko zaczęło się od zdjęcia. Kilka dni temu premier Indii opublikował na swoim Twitterze fotografię, na których widać, jak nurkuje i spaceruje po plaży na Lakshadweep, wyspie na południu Indii. W swoim wpisie nie wspomniał o Malediwach, ale wielu mieszkańców tego archipelagu uznało, że promuje w ten sposób krajową turystykę ich kosztem.
Na jego wpis zareagowało trzech malediwskich wiceministrów: zatrudnienia młodzieży, informacji i sztuki. Nazwali go „klaunem”, „terrorystą” i „kukiełką Izraela”. Ich wpisy wywołały w Indiach ogromny skandal. Rząd Malediw natychmiast się od nich odciął, podkreślając, że to ich osobiste opinie. Cała trójka straciła już stanowiska.
Nie udobruchało to jednak hindusów. Teraz wielu z nich wzywa do bojkotu tego archipelagu. W hinduskich mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia anulowanych rezerwacji, a poświęcony temu hasztag bije rekordy popularności. Do bojkotu Malediw nawołują także hinduscy celebryci, od graczy w krykieta po gwiazdy Bollywood. Popularny w Indiach portal turystyczny EaseMyTrip ogłosił, że wstrzymał rezerwacje lotów na Malediwy.
Dla tego niewielkiego państwa to ogromny problem. Turystyka jest dla nich bowiem głównym źródłem dochodu, a Hindusi są największą grupą wśród turystów. W zeszłym roku wyspy odwiedziło 209 tys. Hindusów, 11% wszystkich turystów.