W Chile nadal trwają antyrządowe protesty. W piątek ich uczestnicy podpalili zabytkowy kościół.
Protesty w Chile wybuchły w październiku zeszłego roku. Ich bezpośrednim powodem było podwyższenie ceny za bilety do metra w stolicy kraju, Santiago, ale szybko przyjęły bardziej lewicowe hasła, jak reforma służby zdrowia, walka z prywatyzacją i nierównościami społecznymi czy zwiększenie pensji minimalnej.
W piątek w Santiago protestujący podpalili zabytkowy kościół Iglesia San Francisco de Borja. Zbudowana w 1876 roku świątynia błyskawicznie stanęła w płomieniach. Według świadków duża grupa uczestników protestu, ubrana w charakterystyczne czarne stroje przyszła od strony Plaza Italia i obrzuciła kościół butelkami z benzyną i płonącymi szmatami.
Świątynia została wzięta przez nich za cel prawdopodobnie z powodu jej związków z chilijską policją. Od czterdziestu lat jest bowiem oficjalnym kościołem narodowej policji i zwyczajowo odbywają się tam symboliczne pogrzeby policjantów, którzy stracili życie w służbie.
https://twitter.com/cristiancrespoj/status/1213249733172568065?s=20
„Spalili kościół San Francisco de Borja. Pierwsza linia chilijskich terrorystów nadal sieje zniszczenie” – napisał na twitterze jeden ze świadków – „A za tym wszystkim komuniści się cieszą, czerpiąc korzyści z chaosu”.