Monument z hiszpańskiej Valle de los Caídos (Doliny Poległych), przedstawiający najwyżej położony na świecie krzyż (152,4 m wysokości, 46 m rozpiętości i 6 m szerokości) może wkrótce zostać usunięty. Przeszkadza on bowiem lewicowemu rządowi w Hiszpanii.
Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) od wielu lat słynnie z promowania lewicowych postulatów przy jednoczesnej walce z religią i wartościami chrześcijańskimi i potępieniu rządów generała Francisco Franco (który rozwiązał ugrupowanie w 1939 roku, uznając je za partie komunistyczną). To właśnie za czasów rządów tego ugrupowania w Hiszpanii zalegalizowano w 2004 roku małżeństwa osób tej samej płci, a także próbowano usunąć lekcje religii ze szkół.
Odkąd premierem kraju został Pedro Sanchez, jego rząd nieustannie próbuje wymazać z historii i pamięci swoich rodaków generała Francisco Franco, a przynajmniej przedstawić w negatywnym świetle byłego przywódcę tego kraju. W zeszłym roku udało im się nawet zbezcześcić grób lidera hiszpańskich nacjonalistów mieszczący się w Dolinie Poległych, poprzez jego likwidację i przeniesienie zwłok wojskowego na cmentarz w Mingorrubio.
Jednak tamtejszej lewicy wciąż jest za mało, dlatego też rządzący domagają się usunięcia najwyższego krzyża na świecie mieszczącego się w Valle de los Caidos. Okazuje się, iż chrześcijański symbol kojarzy im się z totalitaryzmem Franco. To właśnie hiszpański generał był jego pomysłodawcą, który chciał w ten sposób upamiętnić wszystkich poległych (z obu stron) podczas hiszpańskiej wojny domowej. Pod krzyżem znajduje się bowiem mauzoleum, w którym przechowywanych jest ok. 40 tysięcy urn z prochami żołnierzy i innych osób, które straciły w tamtym okresie życie.