Stowarzyszenie People for the Ethical Treatment of Animals (PETA) domaga się walki ze zjawiskiem “językowej supremacji”, która w ich założeniu ma krzywdzić zwierzęta. Ekoaktywiści chcą zamiany słownictwa z “opresyjnego” na bardziej “inkluzywne”.
Patriarchat, biała supremacja, homofobia, a teraz także językowe poniżanie zwierząt – lewica ze wszystkiego potrafi uczynić “problem globalnej wagi”. Tym razem przeszkodą jest słownictwo wykorzystujące nazwy zwierzęce, aby opisać ludzkie zachowanie. Przykładem może być np. określenie człowieka tchórzliwego mianem “kurczaka” czy kogoś odpychającego swoim zachowaniem jako “świnię”.
–Słowa mogą stworzyć bardziej inkluzywny świat lub utrwalić ucisk. Nazywanie kogoś zwierzęciem, jako forma zniewagi, wzmacnia mit, że ludzie są lepsi od innych zwierząt i usprawiedliwieni w wykorzystywaniu ich. Stań w obronie sprawiedliwości, odrzucając język supremacji – uważają pracownicy PETA.
Dlatego też ekoaktywiści wyszli z propozycją zmiany słownictwa, aby zakończyć “językową supremację” oraz “opresję wobec zwierząt”. Wszystko w imię lewicowej “sprawiedliwości” oraz szeroko rozumianej tolerancji i poprawności politycznej.
Words can create a more inclusive world, or perpetuate oppression.
Calling someone an animal as an insult reinforces the myth that humans are superior to other animals & justified in violating them.
Stand up for justice by rejecting supremacist language. pic.twitter.com/HFmMWDcc5A
— PETA (@peta) January 26, 2021