“Złoty medal olimpijski mnie nie zmienił, jestem dalej taki sam jak wcześniej” – powiedział PAP Wojciech Nowicki, który w Eugene powalczy o pierwszy w karierze tytuł mistrza świata. Miejsce tegorocznego globalnego czempionatu jest według niego kolebką lekkiej atletyki w USA.
Nowicki jest liderem światowych tabel i bodaj największą nadzieją 45-osobowej reprezentacji Polski na sukces w Eugene. W środę po południu (lokalnego czasu w stanie Oregon) mistrz olimpijski trenował na stadionie rozgrzewkowym. Po jednym z rzutów krzyknął głośno: “tak jest, w końcu wyszło”. Zadowolenie widać było też na twarzy jego trenerki Joanny Fiodorow. “Bardzo dobry rzut, super” – mówiła do swojego podopiecznego. Wojtek ćwiczył dość długo i sumiennie.
Bardzo spokojny i zarazem pewny siebie był po treningu. W rozmowie z PAP przyznał, że forma w tym roku jest bardzo stabilna.
“Oczywiście to jest najważniejszy start w tym roku. Podejdę do niego jak do każdego docelowego do tej pory. Jest dla mnie bardzo ważny. Bardzo się cieszę, że rzucanie w tym sezonie jest równe i stabilne. Czuję, że łapię formę. Stąd we mnie taka radość. Mam nadzieję, że udowodnię to w piątek i w sobotę. Wtedy wszystko ma być bardzo dobrze” – mówił w rozmowie z PAP.
Nowicki przywoził brązowe medale z trzech ostatnich edycji mistrzostw świata. Teraz wydaje się, że jest najbliżej złotego krążka, bo jego próby są bardzo dalekie i niezwykle pewne.
“Postaram się zrobić swoje i powalczyć o jak najlepszy rezultat” – mówi jednak ze spokojem w głosie. W Eugene do niedawna zawody młociarzy rozgrywane były na bocznym stadionie. Tam, gdzie w środę po południu trenowali Polacy. Podczas mistrzostw świata, które rozpoczną się w piątek, rzutnię usytuowano dość nietypowo dla stadionu głównego — na samym środku.
“Nie sprawdzałem jeszcze koła na stadionie głównym. Zrobię to dopiero podczas eliminacji. Podobno jest zbliżone do tego tutaj — na rzutni bocznej. Na razie nie chcę się za bardzo tym stresować, myśleć o tym. Lepiej, aby ta adrenalina i stres przyszedł na zawodach, kiedy powinien. Nie ma się co na zapas tym zamartwiać” – dodał.
Dla niego organizacja zawodów w USA jest taka, jaka być powinna. Przyznał, że Amerykanie mają nieco inne zasady, ale nie robi mu to większej różnicy.
“Fajnie, że zawody odbywają się w takim miejscu, bo to można powiedzieć kolebka lekkiej atletyki w USA. Tutaj zawsze są mistrzostwa Stanów Zjednoczonych. Miałem przyjemność raz startować w Eugene kilka lat temu. Fajnie, że mogliśmy tu wrócić. Ja się bardzo cieszę. Liczę, że jako reprezentacja Polski pokażemy się z bardzo dobrej strony” – powiedział Nowicki.
Młociarze mogą rozwiązać medalowy worek już w sobotę. “Nie będę niczego obiecywał, bo to są zawody, to jest sport. Postaram się ze swojej strony rzucać technicznie jak najlepiej i jak najdalej. Zobaczymy, które to przyniesie miejsce. Najpierw eliminacje — trzeba zrobić swoje, a potem będziemy myśleli o finale” – przyznał mistrz olimpijski.
Złoty medal igrzysk w Tokio go nie zmienił. “Nic się nie zmieniło. Mam jedno osiągnięcie więcej. Jestem dalej taki sam” – mówił w rozmowie z PAP Nowicki.
Przyznał, że dalej ma motywację i chce być po prostu w czołówce najlepszych młociarzy świata. “Nad tym pracuję. Żadnej filozofii w tym nie ma” – ocenił. Przyznał jednak, że zaczął się częściej uśmiechać. “Trzeba cieszyć się tym, co się robi. Może do tego dojrzałem po paru latach. Sprawia mi to satysfakcję, a jeżeli się jeszcze przekłada na rezultaty, to tylko się cieszyć” – podsumował.
Na boisku rozgrzewkowym pojawili się także Paweł Fajdek i jego szkoleniowiec Szymon Ziółkowski oraz najmniej doświadczony w polskiej ekipie rzutu młotem Wrotyński.
“Nie rozmawiam przed startem. Pogadamy na spokojnie po sobotnim finale, będzie czas” – powiedział do reportera PAP Fajdek. Mistrzostwa świata to impreza, którą zdominował od 2013 roku. Wygrywał kolejno cztery razy: w Moskwie, Pekinie, Londynie i Dausze. Teraz też bije od niego spokój. W tym roku ma trzeci wynik na listach światowych, a drugi na nich Rosjanin Walerij Pronkin w USA nie wystartuje.
“Na pewno Paweł podchodzi nieco inaczej do mistrzostw świata niż np. igrzysk. Wie doskonale, jak smakuje wygrywanie w tych zawodach. Wszystko jest dobrze. Zdrowie dopisuje, dolecieliśmy na miejsce, dotarły bagaże. Jest trochę bałaganu organizacyjnego, ale to u Amerykanów normalka. Wszystko jest w porządku. Finał rzutu zaplanowano idealnie pod polskich kibiców, bo w sobotę o 21.00 czasu polskiego. Warto zasiąść przed telewizorami, bo będzie się działo” – powiedział Ziółkowski.
W USA wystąpi 45-osobowa grupa biało-czerwonych. Mistrzostwa świata potrwają od 15 do 24 lipca.