Lekarze doradzali jej rodzicom aborcję, dzisiaj kończy doktorat. Wstrząsające wyznanie chorej na zespół Turnera Publicystyka

Lekarze doradzali jej rodzicom aborcję, dzisiaj kończy doktorat. Wstrząsające wyznanie chorej na zespół Turnera

Kiedy matka 28-letniej Katarzyny Waliczek była z nią w ciąży lekarze wykryli nieodwracalne uszkodzenie płodu i doradzali jej aborcję. Teraz kobieta postanowiła opowiedzieć Gościowi Niedzielnemu o tym jak potoczyło się jej życie.

W trakcie ciąży lekarze wykonali matce Waliczek podstawowe badania prenatalne – analizę krwii i USG. Te wykazały pewne nieprawidłowości, ale nikt jej nie zachęcał do wykonania dodatkowych badań genetycznych. Zamiast tego doradzali jej aborcję. Jej rodzice od początku byli jednak pewni, że się na to nie zdecydują. „Ale moja mama w ogóle nie rozważała aborcji” -podkreśliła – „Wiedziała, że tego nie zrobi. Dla niej to nie był „wybór”. Jedenaście lat później dowiedzieli się, że ich córka cierpi na zespół Turnera.

Zespół Turnera to uwarunkowany genetycznie zespół wad wrodzonych spowodowany całkowitym lub częściowym brakiem jednego z chromosomów X w komórkach organizmu. Zespół ten dotyka tylko dziewczynek i jest dla nich śmiertelnie niebezpieczny – 99% ciąż z zespołem Turnera kończy się poronieniem. Te dziewczynki, które się urodzą, musi zmagać się z poważnymi objawami. Najpowszechniejszym objawem, dotykającym niemal wszystkie cierpiące na niego dziewczynki, jest niski wzrost. Średnio wynosi on 143 cm, chociaż dzięki nowoczesnym terapiom hormonalnym można temu w części przeciwdziałać. Niemal równie powszechne jest opóźnione dojrzewanie i bezpłodność. Mogą temu towarzyszyć inne objawy, jak wady wrodzone narządów wewnętrznych, choroby przewlekłe czy występująca u 5% chorych niepełnosprawność intelektualna.

Waliczek wspomina, że u niej zespół Turnera objawił się wrodzoną wadą nerek. W pierwszych miesiącach po porodzie miała bardzo poważne problemy zdrowotne, ale wyszła z nich i sytuacja unormowała się w okresie przedszkolnym. Kobieta wspomina, że spędziła dzieciństwo jak normalne dziecko. Fascynowały mnie kreskówki w telewizji, literatura dziecięca, lubiłam śpiewać” – napisała.

Waliczek twierdzi, że pomimo zespołu Turnera – który zdiagnozowano u niej gdy miała 11 lat i już odstawała wzrostem od rówieśniczek – i związanych z nim pewnych problemów zdrowotnych prowadzi zupełnie zwyczajne życie. Dała radę ukończyć dwa kierunki studiów, filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim i pedagogikę specjalną na Uniwersytecie Pedagogicznym. Obecnie kończy studia doktoranckie z filozofii i pracuje jako nauczyciel wspomagający ucznia z niepełnosprawnością, wcześniej dwa lata uczyła etyki. Jest też od kilku lat w szczęśliwym związku. „Nie wydaje mi się, że moje życie jest jakiejś gorszej jakości niż życie kobiety zdrowej” – podkreśla dodając, że nie potrafi zrozumieć jak jej wada zdrowotna może być traktowana jako „ciężkie nieodwracalne uszkodzenie płodu”. „Nie jestem wyborem. Nie jestem piekłem kobiet. Nie jestem torturą” – napisała – „Nieodwracalne upośledzenie płodu to ja”.

Zespół Turnera był jedną z przesłanek na podstawie których dokonywało się w Polsce aborcji. Tylko w 2018 roku aborcjoniści zabili w naszym kraju 22 dziewczynki u których go podejrzewano, 2% wszystkich aborcji eugenicznych. „Dziewczynki takie jak ja, które mogły prowadzić zupełnie normalne życie, ale mimo to zgodnie z polskim prawem można było je zabić” – podkreśliła.

Doktorantka twierdzi, że protesty feministek po wyroku Trybunału Konstytucyjnego odebrała w pewnym sensie jako podważanie jej prawa do życia.  „Czy te osoby nie wiedzą, że diagnoza, która może stać się przyczyną aborcji dotyczy dokładnie takich samych dzieci jak ja?” – napisała – „Nie rozumiem, jak można to oddzielać. Mam 28 lat i mam prawo do życia, ale jeśli miałabym te 28 lat mniej, to już by mi to prawo nie przysługiwało i ktoś mógłby zgodnie z prawem „wybrać”, że mi moje życie odbierze? To jest dla mnie w ogóle nie do pojęcia!”.

Waliczek zauważa, że ze strony środowisk popierających aborcję eugeniczną stosunkowo rzadko słyszy argumentację uwzględniającą „punkt widzenia” dziecka, które ma być abortowane. „Brakuje refleksji, że niepełnosprawny jest podmiotem, że jego życie ma samo w sobie wartość. Jest raczej myślenie – „Brońmy kobiety i rodziny przed kontaktem z niepełnosprawnością, bo to powoduje cierpienie” – podkreśla. Zauważa też, że okrutnym paradoksem jest to, że współcześnie chce się dbać o kobiety i aktywizować bezrobotnych, ale pozwala się na zabijanie dziewczynek dlatego, że będą nieco niższe i nie będą mogły mieć dzieci. „Każdy człowiek ma prawo do życia. Chorobę powinno się leczyć, a nie likwidować chorego” – podkreśla – „Aborcja nie niesie żadnego dobra. Wręcz przeciwnie, zabija niewinne dziecko i rani jego mamę. Aborcja wprowadza też podział na lepszych i gorszych, a to jest zwyczajnie niesprawiedliwe”.
 

Źródło: Stefczyk.info na podst. Gość Niedzielny, bezwyjatkow.pl Autor: WM
Fot. Zdjęcie ilustracyjne Pixabay

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij