Legenda polskiego rocka straciła pracę w państwowym radiu. Poszło o wiarę? Publicystyka

Legenda polskiego rocka straciła pracę w państwowym radiu. Poszło o wiarę?

Tomasza “Budzego” Budzyńskiego chyba nikomu z osób urodzonych w latach 70 i 80.  nie trzeba przedstawiać. To legendarny polski wokalista i autor tekstów, jeden z “ojców” polskiego punk-rocka. Piosenkarz związany z takimi kapelami, jak Siekiera, Armia czy 2Tm2,3, do tego malarz, poeta od lat zagorzały pacyfista i antyfaszysta piętnujący zbrodnie nazistowskich Niemiec. Niestety, dla nowych, nielegalnych władz państwowego Radia Poznań, Budzyński okazał się persona non grata. Właśnie po blisko 10 latach stracił pracę w rozgłośni.

– Dziś otrzymałem telefon z Radia Poznań, w którym poinformowano mnie, że Radio Poznań rezygnuje z mojej audycji. Tak więc wczoraj był ostatni Melodramat na falach. Dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazję przez 377 audycji współpracować – napisał muzyk na Facebooku, dziękując wszystkim współpracownikom i słuchaczom za lata spędzone w radiu.

 

Może dziwić, że osoba o jasnych i zadeklarowanych poglądach wolnościowych, której, jak zresztą zauważył znany poznański dziennikarz Wojciech Wybranowski, było do PiS-u daleko, nagle traci pracę u nowej “uśmiechniętej” i “antyfaszystowskiej” władzy. Mówimy zresztą nie o autorze audycji publicystycznej, a muzycznej, promującej muzykę wypchniętą z “mainstreamu”. Co więcej audycję dość popularną, jak na nocne godziny jej emisji.

Co zatem jest nie tak z Tomaszem Budzyńskim, że zabrakło dla niego miejsca w publicznym radiu, skoro nie chodzi o poglądy polityczne, muzykę, “kliki” i pewnie też nie o pieniądze, bo trudno się spodziewać kokosów dla redaktora nocnej audycji?

Odpowiedzi nasuwają się dwie. Być może trafił na bezmyślną “kosę” wycinającą wszystko jak leci, co może mieć jakikolwiek związek z poprzednią władzą – w przypadku Budzyńskiego byłby to fakt, że audycję zaczął prowadzić w 2016 roku, czyli w czasach, gdy media publiczne przejął PiS (który zresztą krytykował!). To całkiem możliwe, bo od kilku miesięcy widzimy, co “komisarze kulturalni” Sienkiewicza robią z mediami publicznymi.

Jest jeszcze jednak druga opcja – być możne nawet bardziej prawdopodobna.

Budzyński od lat jest bardzo mocno zaangażowany religijnie. Niegdyś poszukujący punkowiec, ocierający się o nurty gnostyczne i new age, na początku lat 90. dostąpił łaski nawrócenia, przeszedł drogę neokatechumenatu i od tego czasu publicznie dzieli się swoją wiarą, co przyczyniło się do nawrócenia, czy też powrotu do religii, wielu osób. Nie wstydził się jej, nie wypierał, mimo szykan i ostracyzmu środowiska, co zostało dobrze opisane m.in. w książce “Radykalni” Marcina Jakimowicza. Tym samym stał się solą w oku środowiska polskiego punk-rocka.

Od wielu lat trwa w swoim “zaściankowym katolicyzmie”, w swojej wierze, zachęca do jej zgłębiania kolejne pokolenia młodych ludzi i staje się dla nich latarnią w tym pogmatwanym świecie różnych antywartości. Od lat mówi jasno co jest czarne, a co białe i jest w tym bezkompromisowy, choć nigdy nie potępia i nie ocenia postawy innych. To zresztą jest jego przesłanie – “Dobro jest dobre, piękno zbawi świat Wiatr jest szary
A księżyc zielony, zło jest złe”.

Człowiek, który ośmiela się mówić takie słowa dla obecnego systemu jest bardzo niebezpieczny – nie można go przekupić, nie można uciszyć – więc trzeba się go pozbyć. I to właśnie ma miejsce w Radiu Poznań. No cóż, “jadowite lunaszki szczypią dla igraszki”.

 

 

Źródło: Autor: Piotr Filipczyk
Fot. Autorstwa Wojciech Pędzich - Praca własna, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=131513462

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij