Najnowsze wiadomości ze świata

Kubańscy komuniści zachęcają do jedzenia…świnek morskich

Kubańska państwowa telewizja wyemitowała program zachęcający Kubańczyków do spożywania świnek morskich i innych gryzoni. Oficjalnie z powodu jakości ich mięsa, ale wielu komentatorów uważa, że na komunistycznej wyspie znowu zaczyna brakować jedzenia.

Braki żywności nie są na Kubie niczym niezwykłym, zaczęły się tam już wkrótce po rewolucji. Eksperci podkreślają, że przy tamtejszych ziemiach i klimacie kubańskie rolnictwo mogłoby bez problemu wykarmić pięciokrotnie więcej osób niż mieszka na Kubie. Dekady błędów w zarządzaniu przez komunistów sprawiły jednak, że około połowy ziemi rolnej leży odłogiem, a państwo to produkuje jedynie 20% potrzebnej żywności, importując resztę z zagranicy. Problemem jest również to, że większość ziemi rolnej już za Batisty była obsadzona trzciną cukrową i po ich nacjonalizacji komuniści utrzymali taki model produkcji, wysyłając cukier i rum do ZSRR, w zamian za między innymi produkty spożywcze. Po upadku sowietów okazało się, że kubańskie rolnictwo nie jest w stanie przestawić się na produkcję na własny rynek.

Tradycyjne mięsa w kubańskiej kuchni to wieprzowina i wołowina, ich zdobycie w komunistycznym raju jednak jest skrajnie trudne. Telewizja Tele Mayabeque opublikowała we wtorek materiał, w którym zachęcała Kubańczyków do jedzenia innego mięsa – tego pochodzącego ze świnek morskich i innych gryzoni. W opublikowanym materiale wskazywano na to, że takie mięso jest dużo zdrowsze. „Według ekspertów średnia zawartość protein w śwince morskiej to 19%, więcej niż w wieprzowinie i wołowinie” – można było usłyszeć w programie – „Jego konsumpcja pomaga w walce z anemią i niedożywieniem”. Wskazywano również na to, że rodziny mogą z łatwością same hodować świnki morskie na własne potrzeby.

Dziennikarze ujawnili też, że celem „podniesienia kultury kulinarnej” Raul Castro spotkał się z najsłynniejszymi kubańskimi szefami kuchni i poprosił ich o opracowanie nowych potraw ze świnek morskich. Według jednego z nich stworzyli ich co najmniej jedenaście. Program kończył się podkreśleniem, że jedzenie świnek morskich może pomóc w osiągnięciu „niezależności żywieniowej” od importu.

 

https://www.facebook.com/carlosnelson.penacastillo/videos/3829265310450964/?t=12

Świnki morskie już teraz są jedzone przez mieszkańców Andów w takich państwach jak Ekwador czy Kolumbia. Szczególną popularnością cieszą się zwłaszcza w Peru, gdzie jest uznawana za jeden z większych przysmaków. Powoli zaczynają też zdobywać zachód. W USA najpierw pojawiły się w etnicznych restauracjach, ale powoli zaczynają się robić modne nie tylko w środowiskach imigranckich. Eko-aktywiści promują je również jako mniej szkodliwą dla walki z globalnym ociepleniem alternatywę dla wieprzowiny, drobiu czy wołowiny.

Jedzenie dziwnego mięsa nie byłoby też niczym dziwnym dla Kubańczyków. Wobec braku alternatyw mieszkańcy tej komunistycznej wyspy od dekad spożywają między innymi żółwie czy też hutie, żyjący na Karaibach gatunek gryzonia. Szczególnie rozpowszechnione było to w tzw. „specjalnym okresie” w pierwszej połowie lat 90tych, kiedy po upadku ZSRR gospodarka Kuby wpadła w bardzo głęboki kryzys. Według uciekinierów z wyspy w tamtym okresie jadano wszystko, co udało się złapać, łącznie z kotami i psami.

Wielu komentatorów zauważa, że podobne zachęty do zmiany nawyków żywieniowych. W zeszłym roku generał Guillermo Garcia Friaz zachęcał w państwowej telewizji do jedzenia nie tylko hutii ale także aligatorów. Zachęcał również do wprowadzenia do diety potraw z jajek strusi, co wywołało liczne kpiny gdyż te ptaki praktycznie na Kubie nie występują. Wkrótce potem Radio Rebelde zachęcało Kubańczyków do zjadania…skórek z bananów, które mają zawierać wiele cennych minerałów, w tym potas, żelazo i witaminy B, C i K.

Wielu komentatorów uważa, że nagła skłonność komunistycznego reżymu do eksperymentów kulinarnych oznacza, że na tej komunistycznej wyspie znowu brakuje jedzenia. Już w zeszłym roku do internetu wyciekły nagrania pokazujące protesty przeciwko zbyt małym przydziałom i braku zaopatrzenia w sklepach. Jedzenie jest na Kubie ściśle reglamentowane a właściciele prywatnych gospodarstw rolnych, na których niedawno pozwolono, są zobowiązani do sprzedawania rządowi 80% produkcji. Podstawą kubańskiej diety od lat jest niskiej jakości importowany ryż, którego przeciętny Kubańczyk zjada ok. 5 kg miesięcznie. Za posiadanie „nielegalnego” jedzenia grożą też poważne kary. Na Kubie na przykład od dawna brakuje mąki do pieczenia chleba i za posiadanie jej na prywatny użytek można zapłacić nawet 30 dolarów kary – cztery razy więcej niż wynosi średnia miesięczna pensja.

Reżym na Kubie zwykle za braki jedzenia wini embargo nałożone na tą wyspę przez USA. W ostatnim czasie kubańska propaganda zaczęła jednak także forsować pogląd, że obywatelom Kuby nie przeszkadza racjonowanie żywności i nie ma żadnych braków na rynku. Te według kubańskich propagandystów mają występować w USA, gdzie o zaopatrzenie dba wolny rynek.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Breitbart Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij