Księżniczka Ubol Ratana jednak nie ma szans na zostanie nowym premierem Tajlandii. Tamtejsza komisja elekcyjna ogłosiła bowiem oficjalną listę kandydatów na której nie znalazło się jej nazwisko.
W piątek mieszkańców Tajlandii zaszokowało oświadczenie partii Thai Raksa Chart, że w razie zwycięstwa w zaplanowanych na 24 marca wyborach ich premierem zostanie starsza siostra króla Maha Vajiralongkorna, księżniczka Ubol Ratana. Tajlandia ma od bezkrwawej rewolucji w 1932 roku monarchię konstytucyjną w której król jest pozbawiony faktycznej władzy i pełni głównie funkcje ceremonialne. Szacunek, jakim monarcha cieszy się w społeczeństwie oznacza jednak, że de facto ma bardzo duże oddziaływanie na społeczeństwo. Dla zasady członkowie rodu królewskiego jednak nie mieszają się w bieżącą walkę polityczną, nic więc dziwnego, że obwieszczenie partii było tak szokujące.
Sam monarcha nie pozostawił suchej nitki na pomyśle własnej siostry. W transmitowanym przez wszystkie kanały telewizji przemówieniu król Maha Vajiralongkorn powiedział, że „Użycie wysoko postawionego członka rodziny królewskiej w polityce, bezpośrednio lub nie, jest przeciwne królewskim tradycjom, normom i narodowej kulturze”. Dodał także, że uważa sam pomysł za „wysoce niestosowny”.
Sprawa jest o tyle ciekawsza, że istnieją wątpliwości co do tego, czy księżniczka faktycznie jest członkiem rodziny królewskiej. Księżniczka Ratana studiowała bowiem w USA na prestiżowej uczelni MIT i zakochała się tam w swoim koledze Peterze Ladd Jensenie. W 1972 roku zrezygnowała więc z wszystkich królewskich tytułów i wyprowadziła się do USA, gdzie po ślubie przyjęła nazwisko Julie Jensen. Rozwiodła się wprawdzie w 1998 roku i trzy lata później wróciła do domu, formalnie jednak nie nadano jej ponownie tytułów.
Pomimo tych wątpliwości komisja elekcyjna uznała za prawdę słowa króla o tym, że księżniczka Ratana nadal jest członkiem domu panującego. W wydanej przez nich oficjalnej liście zgłoszonych kandydatów na stanowisko premiera nie znalazło się więc jej nazwisko. „Każdy członek rodziny królewskiej podlega pod ten sam przepis, który wymaga aby monarcha był ponad polityką i pozostawał politycznie neutralny”. Komisja zajmuje się również petycją o niedopuszczenie do wyborów partii, która wystawiła jej kandydaturę. Grupa „Stowarzyszenie ochrony tajskiej konstytucji” stwierdziła bowiem, że powiązana z Thaksinem Shinawatrą, byłym premierem obalonym przez przewrót wojskowy, partia Thai Raksa Chart („Tajowie ocalcie naród”) wiedziała, że wystawiając jej kandydaturę łamie prawo i z tego powodu powinna zostać rozwiązana.
Kandydatura księżniczki to nie jedyny zapalny punkt w obecnych wyborach. Rządy w Tajlandii często przejmuje bowiem wojsko. Od 1932 roku i upadku monarchii absolutnej doszło tam aż do 12 zamachów stanu, z których ostatni miał miejsce w 2014 roku. Jego dowódca, generał Prayut Chan-o-cha wprowadził rządy wojskowej junty i sam mianował się nowym premierem. Generał Prayut wystawił swoją kandydaturę w marcowych wyborach, jednak wielu Tajów obawia się, że wojsko nie zechce oddać władzy. W tajlandzkich mediach społecznościowych pojawił się dokument z którego wynikało, że wojsko szykuje się do kolejnego zamachu stanu aby nie dopuścić do wyborów oraz rozkaz mobilizacji dla policji porządkowej. Przedstawiciele junty stwierdzili jednak, że pierwszy dokument był całkowicie fałszywy a drugi odnosił się do czysto rutynowych działań. Nie uspokoiło to jednak mieszkańców Tajlandii, a hasztag #ThaiCoup (Tajski zamach stanu) jest nadal bardzo popularny w tamtejszych mediach społecznościowych.