Amerykański Departament Stanu nakazał powrót wszystkim pracownikom ambasady w Bagdadzie i konsulatu w Erbil. W Iraku zostaną tylko ci, którzy są absolutnie niezbędni. Ewakuacja ma związek z zagrożeniem atakiem ze strony Iranu.
Rzecznik prasowy Departamentu Stanu powiedział, że decyzja o wycofaniu personelu dyplomatycznego miała związek z oceną ryzyka. „Zapewnienie bezpieczeństwa personelowi rządu USA i obywatelom jest naszym najwyższym priorytetem i jesteśmy pewni, że służby bezpieczeństwa Iraku potrafią zapewnić im bezpieczeństwo” – powiedział – „Ale to zagrożenie jest poważne i chcemy obniżyć ryzyko”. Odmówił odpowiedzi na pytanie ilu pracowników opuści Irak. Departament Stanu wydał również ostrzeżenie dla Amerykanów którzy planują podróż do Iraku.
Amerykanie od jakiegoś czasu twierdzą, że Iran lub stowarzyszone z nim organizacje jak Hezbollah chcą dokonać ataku na przebywających na środkowym wschodzie amerykańskich żołnierzy. Ryzyko podobnego ataku było powodem wysłania do regionu grupy bojowej lotniskowca i ciężkich bombowców B-52. Amerykanie stwierdzili również, że niedawny sabotaż zbiornikowców w pobliżu Zjednoczonych Emiratów Arabskich był dziełem organizacji sympatyzującej z Teheranem – władze Iranu odrzuciły to oskarżenie.
Brytyjski generał Chris Ghika, zastępca dowódcy operacji Inherent Resolve (OIR, koalicji walczącej z ISIS) powiedział jednak wczoraj, że żadnego zwiększonego niebezpieczeństwa nie ma. „Nie, nie ma zwiększonego niebezpieczeństwa ze strony wspieranych przez Iran sił w Iraku i Syrii” – powiedział dziennikarzom w Pentagonie przez połączenie wideo z Bagdadem – „Jesteśmy świadomi ich obecności, rzecz jasna, i monitorujemy ich razem z wieloma innymi siłami, bo w takim środowisku przebywamy. Nie będę wchodził w szczegóły ale w Iraku i Syrii znajduje się okazała liczba grup paramilitarnych i nie widzimy obecnie, aby z ich strony groziło większe niebezpieczeństwo”.
Kilka godzin później amerykańskie Centralne Dowództwo (USCENTCOM) w rzadkim ruchu odcięło się od słów generała. W oficjalnym oświadczeniu kapitan Bill Urban powiedział, że USCENTCOM w porozumieniu z sojusznikami zwiększył stopień alarmu sił OIR a zagrożenie jest wiarygodne i być może atak nastąpi wkrótce.
Irańscy dyplomaci rzadko wypowiadają się dla mediów ale ambasador Iranu w UK Hamid Baeidinejad złamał tą zasadę i wypowiedział się dla brytyjskiej stacji Sky News. „Podczas gdy odrzucamy jakąkolwiek eskalację w regionie, chciałbym was zapewnić, że irańskie siły zbrojne są gotowe na jakąkolwiek ewentualność” – powiedział – „więc nie powinni sprawdzać determinacji Iranu w konfrontowaniu jakiejkolwiek eskalacji w regionie”. Hesameddi Ashena, jeden z głównych doradców prezydenta Rouhaniego, zwrócił się natomiast bezpośrednio do Trumpa. „Chciałeś lepszej umowy z Iranem. Wygląda na to, że zamiast tego dostaniesz wojnę” – napisał na twitterze – „Tak się dzieje jak słuchasz wąsa. Powodzenia w 2020!”. „Wąs” to rzecz jasna nawiązanie do doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa Johna Boltona.
Najwyższy Przywódca Iranu, ajatollah Khameni, uspokoił jednak nieco nastroje. „Definitywną opcją narodu irańskiego jest opór przeciwko USA i w tej konfrontacji USA będzie musiała się wycofać” – zacytowała jego słowa państwowa telewizja – „To nie jest konfrontacja militarna i ponieważ nie będzie żadnej wojny. Nie szukamy wojny i oni też nie. Wiedzą, że wojna nie będzie im się opłacać”.
Także premier Iraku Abdel Abdul Mahdi zdaje się być dobrej myśli. Jak podaje agencja Reutersa powiedział we wtorek, że pomimo coraz bardziej napiętej sytuacji po rozmowach z obiema stronami jest przekonany, że „wszystko skończy się dobrze”.