Publicystyka

Krytykował Groty, teraz krytykuje… obronę przeciwlotniczą NATO. Kolejny kuriozalny tekst Wyrwała

Pracownik Onetu Marcin Wyrwał opublikował kolejny kuriozalny artykuł. Tym razem zaatakował system obrony przeciwrakietowej NATO.

O Wyrwale zrobiło się głośno, kiedy razem z Edytą Żemłą „zdemaskowali” wady polskiego karabinku MSBS Grot, które rzekomo miały stanowić zagrożenie dla żołnierzy. Test ten wywołał falę krytyki ze strony ekspertów od broni palnej, którzy gremialnie skrytykowali jego założenia i metody badawcze. Fabryka Broni Radom pozwała ich do sądu żądając ogromnego odszkodowania. Warto odnotować, że pewna ilość Grotów trafiła też na Ukrainę, a tamtejsi żołnierze są nimi zachwyceni.
Tym razem Wyrwał postanowił zająć się problemem obrony przeciwlotniczej. W felietonie „Gdzie była obrona przeciwlotnicza NATO?!” postawił tezę – zaznaczając, że jest najmniej prawdopodobna – że eksplozja w Przewodowie nastąpiła, bo Rosja postanowiła „przetestować” obronę przeciwlotniczą NATO.

Jego zdaniem ta eksplozja pokazała, że polska OPL zawiodła. „Nasze wojsko musiało przygotowywać się do przypadkowego lub nie przekroczenia polskiej granicy przez rosyjską rakietę, skoro już wybuchały one nie tylko w odległym o 60 km od Polski Lwowie, ale także w oddalonym o zaledwie 17 km Jaworowie. Dodatkowo polska obrona przeciwrakietowa musiała być postawiona w stan wyższej gotowości, skoro w ciągu dnia trwał rosyjski atak rakietowy na ukraińskie miasta” – napisał – „Nasz największy problem w tej chwili polega na tym, że system nie zadziałał i Rosjanie o tym wiedzą. W marcu w Warszawie amerykański prezydent Joe Biden powiedział, że Sojusz Atlantycki będzie chronić każdy centymetr terytorium NATO. Dziś okazało się, że na razie ta ochrona zawodzi na całej linii”.

Trudno ująć w słowach jak głupia jest ta opinia. Zacznijmy od tego, że absolutnie żadne państwo nie chroni całości swojego terytorium. Nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej są po prostu zbyt drogie, a taka ochrona wymagałyby takiej ich ilości, że nikogo na to po prostu nie stać. Nie robi tego nawet Izrael – państwo, które regularnie pada ofiarą ostrzałów rakietowych. Mimo tego, że inwestują ogromne kwoty w OPL, mają Żelazną Kopułę – jedną z najlepszych tarcz antyrakietowych na świecie – i zmagają się głównie z rakietami-samoróbkami a nie nowoczesnymi pociskami, to i tak wiele z nich dolatuje do celu. Na przykład 23 kwietnia zeszłego roku z 36 wystrzelonych rakiet przechwycili zaledwie 6. Brutalna rzeczywistość wygląda tak, że na całym świecie OPL chroni głównie wielkie miasta, fabryki czy infrastrukturę krytyczną, a nie przygraniczne wioski z 500 mieszkańcami.

Problemem jest tutaj także czas reakcji. Nawet przy OPL postawionej w stan najwyższej gotowości nikt nie wystrzeli do celu przed jego identyfikacją. W historii było już zbyt dużo przypadków zestrzeleń cywilnych samolotów. Tymczasem Przewodów jest oddalony o zaledwie 3 km od granicy. Załóżmy, że uderzyła w tę wioskę rakieta 5V55 wystrzelona z systemu S-300 – zdaniem ekspertów to jeden z prawdopodobnych scenariuszy. Jej prędkość maksymalna to 2 tysiące kilometrów na sekundę. Dałoby to polskiej OPL 1,5 sekundy na zidentyfikowanie celu i podjęcie przeciwdziałania, nie licząc czasu, jaki polska rakieta potrzebowałaby na start i trafienie w cel. Dla wszystkich – poza pracownikami Onetu – jest oczywiste, że jest to fizycznie niemożliwe.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Onet Autor: WM
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij