W najnowszym wywiadzie Krystyna Janda wyznała jak ciężko jej się żyje pod rządami PiSu. Stwierdziła, że z powodu inflacji musi mrozić chleb.
W wywiadzie dla Newsweeka aktorka narzekała na inflację. Stwierdziła, że zmusiła ją do radykalnych oszczędności. „Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną” – powiedziała – „Widzę starszego pana w sklepie, który ogląda drożdżówki i pyta, ile kosztuje ta, a ile tamta. Gdy mówię, że mu kupię, zgadza się”.
Aktorka przyznała też, że z niepokojem patrzy na rosnące ceny i prognozy rachunków za prąd. „Ja dam sobie radę, samotna kobieta nie potrzebuje dużo. Ale ludzie w swojej masie są przygnębieni, nie uśmiechają się do siebie – podkreśliła – „To niby banały, ale katastrofa wisi w powietrzu, nastrój leży”.
Jak zauważyła TVP w ramach tarczy antykryzysowej Ministerstwo Kultury przekazało artystom aż 400 milionów złotych. Janda otrzymała 1,8 miliona na swoje teatry. Narzekała wtedy, że to za mało. „Wnioskowaliśmy o 5,8 mln zł, tyle dokładnie wynoszą nasze straty – mówiła w rozmowie z wp.pl. – „Jestem więc trochę rozgoryczona, że naszym dwóm teatrom przyznano zaledwie 30 proc. kwoty, jakiej potrzebowaliśmy”.
W 2019 roku portal Money.pl informował natomiast, że w 2018 aktorka wykazała pół miliona złotych zysku na swoim biznesie kosmetycznym i kilkanaście milionów za sprzedane bilety do teatru.