„Dowcipniś” w kitlu nie przyznaje się do czynu. Kobieta złożyła oficjalną skargę do dyrekcji szpitala i starosty bytowskiego. Jak mówi sama poszkodowana, od lat cierpi na epilepsję, a tego typu stresowa sytuacja mogła wywołać atak choroby i w jej stanie zakończyć się nawet zgonem.
O sprawie jako pierwszy poinformował „Głos Pomorza”, któremu udało się dotrzeć do poszkodowanej pacjentki.
– 27 lipca pojechałam do szpitala wraz z narzeczonym – mówi Kamila Drozdowska z Niedarzyna w rozmowie z gazetą. – Około godziny drugiej w nocy dostałam silnych skurczów i bólu brzucha, a jako że jestem w szóstym miesiącu ciąży i od dziecka choruję na epilepsję, postanowiłam tego nie lekceważyć. Panie położne wypełniające dokumenty były nieuprzejme. Po dłuższej chwili pojawił się doktor i robiąc badanie USG, powiedział: Płód jest obumarły! Następnie po chwili dodał z uśmiechem: Żartowałem! Włączając dźwięk bicia serca dziecka. Nawet dla zdrowej kobiety taki „żart” byłby co najmniej nie na miejscu. Od początku ciąży mam świadomość, że jest ona zagrożona, a stres wywołany niewybrednym żartem doktora mógł spowodować u mnie napad padaczkowy, który to z kolei mógł się dla mnie skończyć tragicznie. Z oddziału wypisałam się na własną odpowiedzialność, gdyż nie mam zaufania do lekarza i całego tego oddziału i z pewnością nie będę rodzić w tym szpitalu – komentuje pani Kamila.
Historia wywołała falę komentarzy w internecie – wpis na ten temat pojawił się między innymi na facebookowym fanpejdżu Hejtet: Bytów.
Z relacji użytkowników jasno wynika, że to nie był pierwszy wyskok tego lekarza, a jego tożsamość łatwo ustalić nawet bez podawania imienia i nazwiska.
Bytowski szpital zapewnia, że wyjaśni sprawę.
fot. szpital-bytow.com.pl