Portal programu Tagesschau poinformował, że rząd Niemiec zatwierdził dalsze dostawy broni m.in. do Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Sudanu. Państwa te biorą udział w brutalnej interwencji w Jemenie.
Rząd w Berlinie na zapytanie posłanki Lewicy Sevim Dagdelen, poinformował, że tylko dla Kuwejtu wydał, w okresie od 8 grudnia 2021 do 13 września br., 14 indywidualnych licencji eksportowych o łącznej wartości aż 1,3 mln. Euro. W przypadku Egiptu były to trzy zezwolenia na kwotę ok. 377 tys. euro. Na liście klientów na niemiecką broń znalazły się także Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Sudan.
Państwa te są koalicjantami Arabii Saudyjskiej i biorą udział w interwencji w tamtejszej wojnie domowej, która wybuchła po tym, gdy prezydent Abdrabbuh Mansur Hadi został obalony przez ruch Huti. To bardzo brutalna wojna, w której zginęło już ponad 91 tysięcy osób. Koalicja pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej jest od początku interwencji oskarżana o liczne zbrodnie wojenne i pogarszanie trudnej sytuacji humanitarnej.
Rzecznik niemieckiego ministerstwa gospodarki powiedział agencji KNA, że nie zatwierdzono żadnego wniosku o sprzedaż uzbrojenia Arabii Saudyjskiej, a takie wnioski będą odrzucane także w przyszłości. „Szczególne zobowiązania Niemiec wobec sojuszników z NATO są wypełniane. W tych wąskich ramach w drodze wyjątku możliwe są zezwolenia na eksport” – powiedział.
Oprócz tych państw wśród odbiorców niemieckiej broni są także inne państwa Bliskiego Wschodu i Półwyspu Arabskiego. Oprócz Jordanii i Omamu jest to przede wszystkim Katar, który dostał 46 licencji eksportowych na kwotę 20,7 mln euro. W weekend kanclerz Scholz odwiedził Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Katar. „Kanclerz popiera umowy energetyczne z krwawymi dyktaturami w Zatoce Perskiej” – skomentowała Dagdelen ostrzegając, że to torowanie drogi dla kolejnych dostaw broni dla tego regionu.
W czwartek za to posłowie opozycyjnej, chadeckiej Unii (CDU i CSU) przekonywali koalicję rządzącą, żeby wysłała czołgi na Ukrainę. Ich propozycja została jednak solidarnie odrzucona przez rządzącą socjalistyczną SPD i ich koalicjantów – Zielonych i liberalną FDP. Minister obrony Christine Lambrecht nie odważyła się zabrać głosu.