Amerykańskie siły specjalne odbiły Amerykanina porwanego w Nigrze kilka dni temu. Niemal wszyscy porywacze zostali zastrzeleni.
27-letni Philip Walton mieszkał razem z żoną i córką na farmie w wiosce Massalata w Nigrze, w pobliżu granicy z Nigerią. 26 października do jego domu wdarło się sześciu uzbrojonych w kałasznikowy mężczyzn. Zażądali od niego pieniędzy ale Walton miał przy sobie niezbyt wielką kwotę w nigeryjskich frankach, mniej więcej odpowiednik 200 złotych. Po przeszukaniu jego domu, w którym nie znaleźli nic cennego, napastnicy zabrali go ze sobą. Świadkami porwania była jego żona, córka i wujek, ale im nic się nie stało.
Takie porwania są w tym rejonie relatywnie częste. Zwykle stoją za nimi islamscy terroryści, którzy zarabiają na okupach pieniądze na swoją dalszą działalność. Tym razem za porwaniem stali zapewne zwykli przestępcy, ale istniało duże ryzyko, że zamiast samemu próbować pobrać za niego okup sprzedadzą go ISIS albo Al-Kaidzie, co znacznie zmniejszyłoby jego szansę na przeżycie.
Kiedy porwany zostaje obywatel europejskiego państwa jego rząd zwykle po cichu płaci terrorystom okup. Tym razem porwano jednak Amerykanina – a Amerykanie nie negocjują z terrorystami.
Walton nie miał żadnych formalnych związków z amerykańskim rządem ani z armią, nieoficjalnie wiadomo, że był synem również mieszkającego w Nigrze misjonarza. Kiedy amerykańska ambasada dowiedziała się o porwaniu od razu zaczęto planować jego odbicie. Czas był tutaj kluczowy – każdy kolejny dzień zwiększał ryzyko, że porwany zostanie przekazany terrorystom, co znacznie utrudniłoby jego odbicie. Pentagon nie pożałował funduszy – jak donoszą amerykańskie media oprócz komandosów, także tych ze słynnej Seal Team Six, w akcji wzięły udział ciężkie transportowce C-17 Globemaster III, zmiennopłaty Osprey, średnie transportowce sił specjalnych MC-130, ciężko uzbrojone samoloty wsparcia ogniowego AC-130 oraz flota latających cystern. Cała akcja musiała więc kosztować fortunę.
CIA namierzyła miejsce w którym ukryto porwanego mężczyznę w północnej Nigerii. Rzecznik prasowy Pentagonu Jonathan Hoffman ujawnił wczoraj wieczorem, że komandosi rozpoczęli akcję 31 października nad ranem. Ta okazała się pełnym sukcesem – Walton został odbity i jest już bezpieczny a żaden z amerykańskich komandosów nie odniósł ran. Szczegóły operacji nie zostały jeszcze ujawnione, ale nieoficjalnie wiadomo, że komandosi zastrzelili niemal wszystkich porywaczy – tylko jeden uszedł z życiem, na razie nie jest jednak jasne czy uciekł czy też został wzięty żywcem.
„Dbanie o Amerykanów trzymanych w niewoli za granicą jest głównym priorytetem bezpieczeństwa narodowego mojej administracji. Od jej początku uratowaliśmy ponad 55 zakładników i więźniów w ponad 24 krajach” – napisał w oświadczeniu Donald Trump – „Dzisiejsza operacja powinna służyć jako poważne ostrzeżenie dla terrorystów i kryminalistów którzy uważają, że mogą bezkarnie porywać Amerykanów”.