Czy uliczny aktywizm i nieustanne przeprowadzanie antyrządowych demonstracji ostatecznie się opłaca? Ostatnie przykłady niedawnych twarzy opozycji i liderów protestów, które miały “zakończyć rządy Zjednoczonej Prawicy” przekonują, że nie. Kilka dni temu na łamach Wysokich Obcasów na swoją tragiczną kondycję finansową skarżyła się Marta Lempart. Teraz na podobne problemy narzeka także Mateusz Kijowski, który napisał osobisty list do Adama Michnika w swojej sprawie.
Na swojej stronie internetowej były lider Komitetu Obrony Demokracji opublikował pismo skierowane do redaktora naczelnego Gazety Wyborczej, do której załączył zdjęcie pierwszej strony wydania z 19 grudnia 2015, na której widać fotografię Kijowskiego. Mężczyzna bardzo liczy na ponowne spotkanie. Wspomina nawet, że prosił o rozmowę w poprzednim roku, jednak dziennikarz nie znalazł dla niego chwili wolnego czasu. Aktywista tłumaczy to jednak “napiętym harmonogramem Michnika, który stawał do walki w obronie polskiej demokracji oraz wolnych mediów”.
W kolejnym fragmencie zwraca uwagę naczelnemu Wyborczej, że w ostatnim czasie niezbyt spostrzega to, co dzieje się w Polsce. Pisze to w kontekście niedawnego zatrzymania Romana Protasiewicza – wówczas Michnik stanął w obronie białoruskiego opozycjonisty. “Tutaj też toczy się walka o praworządność, o wolność, o demokrację” – twierdzi Kijowski.
Najwyraźniej były lider KOD-u nie jest zadowolony, że nie jest już tak medialną postacią, jak przed kilkoma laty, kiedy był twarzą antyrządowych protestów przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości, a media kojarzone z obozem opozycji ustawiały się w kolejkach, aby móc z nim porozmawiać. Aktywista czuje się zapomniany przez swoich byłych sojuszników i pisze o tym wprost Michnikowi, przywołując swój proces, w którym został oskarżony o przywłaszczenie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
-Sąd I instancji uznał, że nic nie przywłaszczyłem. Wczoraj odbyła się apelacja. Twoja Gazeta nie była zainteresowana, co się dzieje ze mną, którego kiedyś niemal nosiliście na rękach – pisze mężczyzna.
W dalszej części Kijowski wspomina o swojej trudnej sytuacji materialnej, m.in. o tym, że od blisko czterech lat nie może znaleźć żadnego źródła utrzymania. Skarży się, że pracodawcy nie odpowiadają na jego zgłoszenia. Powodem ma być obawa przed zatrudnieniem byłego lidera KOD-u, który “odważył się wystąpić przeciwko władzy”. Aktywista przypomina też, że kilka lat temu szukał zatrudnienia w redakcji “Gazety Wyborczej”, jednak bezskutecznie.
–Kiedy napisałem do Ciebie kilka miesięcy temu prywatnie list zamknięty, nie odpowiedziałeś. Dlatego piszę do Ciebie list otwarty w nadziei, że go przeczytasz – napisał Kijowski.