W Iraku doszło do kolejnego w ostatnich dniach ataku na amerykańską bazę wojskową. Na razie nic nie wiadomo o ofiarach.
Irackie służby bezpieczeństwa poinformowały, że na bazę Camp Taji, gdzie stacjonują żołnierze US Army i koalicji spadło ponad tuzin rakiet. Część z nich uderzyła w baraki a inne w pas startowy używany przez Irakijczyków. Na razie nie wiadomo nic o ofiarach.
To już kolejny atak na tą bazę w ostatnich dniach. Do ostatniego doszło w środę. Wtedy spadło na nią około 15 rakiet. W ataku tym zginęły trzy osoby – dwóch Amerykanów i jeden Brytyjczyk – a kilkanaście osób, w tym jeden Polak, odniosło rany.
USA oskarżyło o zorganizowanie tego ataku proirańską milicję Kataib Hezbollah. W odpowiedzi zorganizowano precyzyjne naloty na pięć składów uzbrojenia. Nie spodobało się to władzom Iraku. Kataib Hezbollah jest bowiem częścią organizacji Mobilizacja Ludowa, i jako taka stanowi część irackich sił bezpieczeństwa. Według rządu Iraku w amerykańskiej akcji odwetowej życie straciło sześć osób – trzech żołnierzy, dwóch policjantów i cywil.