Niemiecki producent samochodów Volkswagen po raz kolejny wywołał kontrowersję. Tym razem poszło o ich chińską fabrykę, która znajduje się tym samym regionie, co obozy dla Ujgurów.
Niedawno do mediów wyciekły chińskie tajne dokumenty dotyczące regionu Xinjang. Potwierdziły pojawiające się od dawna informacje, że rząd Chin prześladuje zamieszkującą go mniejszość etniczną Ujgurów i zamyka setki tysięcy jej przedstawicieli w „obozach reedukacyjnych”, gdzie poddawani są intensywnemu praniu mózgów i zmuszani do niewolniczej pracy.
Szybko przypomniano sobie, że Volkswagen posiada fabrykę w Urumqi, stolicy tego regionu, prowadzonej jako joint venture z chińską firmą SAIC. W zaistniałej sytuacji trudno się dziwić, że pojawiły się oskarżenia, że firma korzysta z tych prześladowań i że utrzymywanie tam fabryki jest niemoralne.
Volkswagen broni się tym, że decyzja o jej powstaniu zapadła w 2012 roku, kiedy prześladowania jeszcze nie miały miejsca. Podkreślają, że przesądziły tutaj względy ekonomiczne i spodziewany rozwój gospodarczy tego regionu. Stwierdzili również, że ich zdaniem żaden z pracowników tej fabryki nie jest robotnikiem przymusowym.
Dziennik Suddeutsche Zeitung postanowił przyjrzeć się tej sprawie. Jego dziennikarze odkryli, że fabryka w Xinjang od początku istnienia przynosi koncernowi straty. Według nich Volkswagen do niej dopłaca wyłącznie po to, żeby przypodobać się rządzącym Chinami komunistom i w ten sposób otrzymać w przyszłości lukratywne zamówienia. Odkryli również, że fabryka jest blisko powiązana z chińską Ludową Uzbrojoną Policją (PAP), czyli tamtejszym odpowiednikiem żandarmerii wojskowej. To właśnie funkcjonariusze PAP mają brać udział w prześladowaniach Ujgurów.
W komunistycznych Chinach działa obecnie około 5200 niemieckich firm, zatrudniających łącznie około miliona pracowników. Niemcy skrytykowały ostatnio, ustami ministra spraw zagranicznych Heiko Massa, łamanie przez rząd Chin praw człowieka w Xinjang. Główny rzecznik prasowy Angeli Merkel Steffen Seibert powiedział, że dopóki nie ogłoszono sankcji decyzja o tym, czy operować w Xinjang, spoczywa na szefach poszczególnych firm.
Dużo większym problemem cała sytuacja jest dla Volkswagena z punktu widzenia marketingu. A wszystko przez historię firmy. Volkswagen powstał bowiem z osobistej inicjatywy Adolfa Hitlera. Wódz III Rzeszy chciał, aby nowa fabryka produkowała „samochód ludowy” na który mógłby pozwolić sobie każdy Niemiec. W trakcie wojny Volkswagen produkował jednak głównie na potrzeby niemieckich sił zbrojnych i, podobnie jak inne niemieckie firmy, korzystał z pracy niewolniczej. Te niechlubne początki są mu teraz wypominane, podobnie jak działo się przy aferze z umieszczaniem podczas testów małp w komorach gazowych. A przypominanie o nazistowskich korzeniach nigdy nie wpływa dobrze na sprzedaż.