Kilka dni temu opisaliśmy wyrok wrocławskiego sądu, który uznał, że 14-letnia dziewczyna nie została zgwałcona, a jedynie dopuszczono się na niej “czynu pedofilskiego” (niższa kwalifikacja), ponieważ podczas popełniania przestępstwa nie krzyczała. Okazuje się, że to niejedyna kontrowersyjna decyzja polskiego sądu w ostatnim czasie. Równie skandaliczny wyrok zapadł niedawno w Poznaniu. Tym razem, sąd zmienił kwalifikację czynu, bo “ofiara była nieprzytomna”. Ile nieszczęść jeszcze potrzeba, by sądy w końcu stanęły po stronie kobiet?
W drugiej z opisywanych sytuacji chodzi o sprawę czterech mężczyzn, którzy najpierw pobili 35 letnią kobietę, a następnie dwóch z nich miało wykorzystać ją seksualnie. Choć wyrok nie odbił się w mediach takim echem, jak sprawa z Wrocławia, jest równie skandaliczny.
Samo zdarzenie miało mieć miejsce na początku 2018 roku. Jak pisaliśmy przed kilku dniami, ofiara spotkała swoją koleżankę, która zaprosiła ją “na drinka” do mieszkania swojego kolegi. Zapraszająca w końcu z niego wyszła a ona została w nim na noc. Drugiego dnia przyszli koledzy właściciela mieszkania. Kazali jej się rozebrać, a kiedy odmówiła, czterech mężczyzn ciężko ją pobiło. Następnie dwóch z nich dokonało na niej gwałtu.
Po przewiezieniu do szpitala, okazało się, że kobieta znajduje się w ciężkim stanie i musi zostać poddana poddana dwóm poważnym operacjom. Personel szpitala natychmiast powiadomił policję. Mimo wysiłków lekarzy, 35-latka już nigdy nie uzyska pełnej sprawności i do końca życia będzie wymagać całodobowej opieki.
Bazując na zebranych materiałach dowodowych prokuratura postawiła czterem mężczyznom zarzut pobicia z doprowadzeniem do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nie udzielenia pomocy i narażenie ofiary na utratę życia. Dwóch spośród czwórki mężczyzn usłyszało również zarzut gwałtu.
Z tym ostatnim zarzutem nie zgodził się jednak poznański sąd okręgowy, a następnie tamtejszy sąd apelacyjny. Według orzekających, kobieta (nieprzytomna na skutek pobicia) nie została zgwałcona, a jedynie wykorzystano jej bezradność.
Takie decyzje sądu z oczywistych względów muszą budzić kontrowersje i z pewnością wzmagają poczucie bezkarności potencjalnych gwałcicieli. Niedawno zwróciła na to uwagę dziennikarka Katarzyna Gozdyra, która w odpowiedzi na skandaliczny wpis Janusza Korwina-Mikke, dotyczący zmiany kwalifikacji czynu wobec pedofila, który wykorzystał 14-latkę, przytomnie zauważyła, że skoro nie ma gwałtu, gdy ofiara nie krzyczy, to pewnie nie może być i w momencie, kiedy przestępca użyje tzw. “tabletki gwałtu”. Zresztą, czy po ostatniej decyzji sądu to wciąż “tabletka gwałtu”, a może już “tabletka bezradności”?
Państwo wydaje (słusznie!) tysiące złotych na kampanie społeczne, które mają uświadamiać kobiety, chronić przed potencjalnymi zagrożeniami i zachęcać do zgłaszania spraw na policję. Tymczasem sądy swoimi decyzjami plują takim ofiarom w twarz. Na ile zdadzą się, skądinąd bardzo dobre, filmy przygotowywane przez rządowy Fundusz Sprawiedliwości, kiedy w ostatecznej instancji poszkodowana spotyka się z drwiącym śmiechem swojego gwałciciela, któremu sąd zmienia kwalifikację czynu? Czy obywatele, tak broniący nieporadności sądów, w końcu przejrzą na oczy i zamiast roztrząsać jałowe spory o tym, jakiej płci jest osoboczłowiek X, w końcu upomną się o prawa faktycznie krzywdzonych kobiet? Zamiast zajmować się wyimaginowanymi problemami warto poświęcić swoją energię, by stanąć w obronie osób, których godność została zbrukana i uzmysłowić naszej sądowniczej kaście, że gwałt nie jest sprawą umowną, nie ma tam miejsca na podwójne standardy i dywagacje. Gwałt to gwałt, nie powinien podlegać interpretacji.