31-letnia Stephanie Clark została skazana na 25 lat więzienia za zastrzelenie swojego partnera. Policjantom miała powiedzieć, że chciała aby przestał gadać.
Clark mieszkała w mieście Maple Grove w Minnesocie. W marcu 2020 roku jej sąsiedzi usłyszeli serię strzałów. Wezwana policja odkryła zwłoki jej partnera Dona Juana Butlera. W jego ciele było wiele dziur po pociskach: w plecach, boku i w głowie. Według dokumentów sądowych Clark miała powiedzieć policjantom, że zabiła go bo chciała, żeby przestał mówić. W momencie zabójstwa w domu obecny był jej pięcioletni syn.
Obrońcy Clark przedstawili inny scenariusz tego, co zaszło. Kobieta miała poznać Butlera – który był byłym przestępcą – za pośrednictwem aplikacji randkowej. Wkrótce potem się do niej sprowadził i zaczął ją prześladować. Starał się kontrolować każdy aspekt jej życia i był o nią chorobliwie zazdrosny. Miał zmusić ją, żeby rzuciła pracę na budowie i podjęła gorzej płatne zajęcie aby nie mieć w pracy kontaktów z mężczyznami. Kiedy się mu sprzeciwiała miał ją bić i grozić jej bronią palną.
W dniu swojej śmierci miał wysłać ją do pobliskiego sklepu aby kupiła spod lady kilka skrętów z marihuany. Miał zobaczyć przez szybę jak rozmawia z innym mężczyzną, po czym zrobił jej w domu awanturę i ją pobił – interweniujący policjanci zauważyli, że miała na ciele świeże blizny. W końcu kobieta nie wytrzymała i chwyciła za jego rewolwer. Poszła za nim do łazienki i zaczęła do niego strzelać. Po opróżnieniu bębenka chwyciła za drugą broń i dobiła go strzałem w głowę.
Jej obrońcy argumentowali, że z powodu tego jak była traktowana Clark cierpiała na „syndrom bitej żony” i powinna być potraktowana łagodnie. Także jej znajomi prosili sąd o łagodną karę. Ława przysięgłych uznała ją jednak za winną morderstwa drugiego stopnia a sędzia Peter Cahill skazał ją na 25 lat więzienia, wliczając w tę karę 124 dni które przesiedziała w areszcie tymczasowym. Na razie nie jest jasne czy jej obrońcy złożą apelację.