Kobieta ciągnęła wóz na drodze do Morskiego Oka. Co na to obrońcy zwierząt?

Turyści wędrujący do Morskiego Oka mogli być zaskoczeni niecodziennym widokiem. Zamiast koni ciągnących wozy, na popularnej drodze pojawił się powóz, „napędzany” przez kobietę. Co więcej, miała ona na sobie nakrycie głowy imitujące koński łeb.

Nieodłączną częścią każdego sezonu turystycznego w polskich górach jest dyskusja na temat koni ciągnących powozy, którymi turyści przemierzają drogę do Morskiego Oka. Obrońcy zwierząt są zbulwersowani tym, jak traktowane są zwierzęta. Kilka kilometrów pod górę, wysokie temperatury i wóz zapełniony turystami – to zadanie, z jakim muszą poradzić sobie konie zapewniające transport do Morskiego Oka.

Do tego, że taki obraz to jedynie mit, chciała przekonać internautów pewna kobieta, która zamieściła film stornie Konie w Tatrach na Facebooku. Na nagraniu widzimy kobietę, która w nakryciu głowy imitującym koński łeb ciągnie wóz, którym turyści docierają do schroniska nad Morskim Okiem.

– Uważam, że dwa potężne konie zaprzęgowe są „troszkę” silniejsze, a praca 1,5 – 2 godzin co drugi dzień (tyle najczęściej pracuje para koni na trasie!) nie stanowi zagrożenia dla ich zdrowia, jakiegoś wielkiego wysiłku czy przemęczenia. Mam w stajni konia, który pracował w Morskim Oku, i jest zdrowy i fantastyczny – napisała autorka.

Wpis kobiety nie przekonał jednak obrońców zwierząt z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva.

– Znana miłośniczka transportu konnego do Morskiego Oka – Anna L, opublikowała dziś w sieci film, jak ciągnie wóz. Posty. Po płaskim. I wmawia ludziom, że dla koni to żaden problem – napisano na profilu Fundacji. Podkreślono jednocześnie jakie znaczenie ma nachylenie terenu.

– Dlatego wzywamy panią Anne – POCIĄGNIJ TEN WÓZ DO GÓRY! Nawet z koleżanką! Nawet pusty! A po 20 minutach zacznij z nim zbiegać na dół – zaapelowano.