Rekordzista świata w skoku o tyczce (6,18 uzyskane w hali) Armand Duplantis otrzymał dodatkową motywacje do kolejnych mityngów w osobie trenera i ojca Grega, któremu udało się po kilku miesiącach przylecieć z USA do Europy.
Po tym drugim cała rodzina świętowała zwycięstwo Armanda i urodziny brata Antoine’a razem z dziadkami ze strony matki. Przywieźli specjalnie na tę okazję szwedzki delikates, surstroemming, czyli kiszonego śledzia, którego musiała skonsumować komisyjnie cała rodzina.
Sposób fermentacji śledzia bałtyckiego znany jest w Szwecji od ok. dziewięciu tysięcy lat. Dzisiaj są pakowane w puszki i do spożycia są gotowe, kiedy konserwa pod wpływem gazów staje się wypukła. Tradycyjnym miesiącem spożywania tej potrawy jest wrzesień.
Na nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych słychać, jak Greg komentuje po otwarciu puszki: „jakie to ohydne, co za straszny smród”.
Powiedział szwedzkim mediom, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy skosztował tego „szwedzkiego przysmaku”. Uważa za to, że dla syna może to być swoisty doping przed ważnym mityngiem w Berlinie w niedzielę.
„Dla Armanda to bardzo szczególne miejsce, ponieważ tam przed dwoma laty, po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Europy, na dobre rozpoczęła się jego kariera. Teraz uważam, że właśnie w Berlinie jest w stanie poprawić 26-letni rekord Bubki. Mój syn jest w wyjątkowej formie i po przeanalizowaniu skoków w Lozannie i Brukseli już wiemy co zrobić. Teraz liczymy na pogodę, ponieważ jedynym problemem może być tylko wiatr, który często na stadionie olimpijskim w Berlinie bywa zbyt silny”.