W ostatnim czasie głośno zrobiło się o artykule znanego dziennikarza śledczego Seymoura Hersha. Problem w tym, że już wcześniej przyłapywano go na kłamstwach.
Hersh na swoim blogu oskarżył prezydenta Zełenskiego o defraudację pieniędzy, które Ukraina dostała od USA w ramach pomocy po rosyjskiej inwazji. Stwierdził, że prezydent Ukrainy kupował benzynę dla pojazdów wojskowych po zawyżonej cenie, a następnie inkasował różnicę do własnej i swoich ludzi kieszeni. Temat ten miał poruszyć w rozmowie z nim szef CIA William Burns, który powiedział mu, że jego urzędnicy i generałowie są na niego źli, bo ich zdaniem defrauduje więcej pieniędzy od nich. Miał mu również przedstawić listę 35 skorumpowanych generałów i urzędników. Zełenski później miał odwołać dziesięciu z tej listy, którzy nadmiernie obnosili się ze swoim bogactwem, „jeżdżąc po Kijowie w swoich nowych Mercedesach”. Hersh w swoim tekście nie przedstawił żadnych dowodów i powołał się na „anonimowe źródła” w amerykańskim wywiadzie.
Jego tekst został zauważony przez rosyjską machinę propagandową. Wspomniała o nim m.in. agencja TASS czy propagandowy portal Russia Today. Był też szeroko kolportowany przez prorosyjskie konta w mediach społecznościowych. Niestety temat ten podjęły także „poważne” media.
Dziennikarz z USA: Zełenski i jego otoczenie zdefraudowali 400 mln dolarów pomocy dla Ukrainyhttps://t.co/bTBB5f59Rj
— DoRzeczy (@DoRzeczy_pl) April 12, 2023
To, czy Hersh mówił prawdę, czy nie, nie da się na razie ustalić, gdyż on sam nie przedstawił żadnych dowodów na swoje poważne oskarżenia. Z jednej strony nie jest dla nikogo tajemnicą, że przed wojną Ukraina miała ogromne problemy z systemową korupcją. Z drugiej strony trudno uwierzyć, że prezydent, który ryzykował życie zostając w Kijowie wtedy, gdy jego zdobycie przez Rosjan wydawało się wszystkim nieuniknione, miałby kraść pieniądze przeznaczone dla sił zbrojnych. Sami Amerykanie również wielokrotnie podkreślali, że są zadowoleni z tego, w jaki sposób Ukraińcy pilnują, żeby przeznaczona dla nich pomoc nie trafiała w nieodpowiednie ręce.
W takiej sytuacji jedynym sposobem oceny jego słów jest autorytet samego autora. Jest to jeden z powodów, dla których jego tekst rozszedł się tak szeroko. Hersh nie jest bowiem anonimowym internetowym trollem, a naprawdę znanym i nagradzanym dziennikarzem. Tak na przykład przedstawił go w swoim tekście portal DoRzeczy: „Seymour Hersh to amerykański dziennikarz, który ujawnił prawdę o masakrze w My Lai, a także metodach śledczych stosowanych wobec osadzonych w więzieniu Abu Ghurajb. Jest autorem szeregu książek publicystycznych i zdobywcą Nagrody Pulitzera. W lutym br. opublikował swoje dziennikarskie śledztwo w sprawie wybuchów w Nord Stream, z którego wynika, że za wysadzeniem gazociągu stoją USA. Biały Dom nazwał te doniesienia “kompletną fikcją”.
Wszystko w tym akapicie jest prawdą. Hersh faktycznie zdobył sławę po ujawnieniu masakry w My Lai, a ugruntował ją swoimi tekstami o skandalu Watergate, dzięki którym wszedł do pierwszej ligi amerykańskiego dziennikarstwa. Tyle tylko, że to obraz mocno niepełny. Dziennikarze DoRzeczy nie wspomnieli bowiem na przykład o tym, że znany jest z tego, że w swoich artykułach – których głównym celem jest atakowanie amerykańskiego rządu – zwykle opiera się wyłącznie na „anonimowych źródłach” i nie przedstawia żadnych dowodów na swoje tezy, co było krytykowane przez wielu jego kolegów po fachu. Nie wspomnieli również, że otwarcie przyznaje się do bycia skrajnym lewicowcem i miłośnikiem socjalizmu, co zdaniem jego krytyków jest wyraźnie widoczne w jego tekstach i stawia pod znakiem zapytania jego wiarygodność.
Nie wspomnieli jednak przede wszystkim o tym, że w przeszłości w jego tekstach wielokrotnie znaleziono poważne błędy. Szczególnie wiele znaleziono w jego bestsellerowej książce „Ciemna strona Camelotu”, poświęconej prezydenturze Johna F. Kennediego. Oprócz tych błędów i oskarżeń bez dowodów wyszło też na jaw, że uwierzył w dokumenty dostarczone mu przez Lexa Cusacka, dowodzące romansu JFK z Marilyn Monroe. Hersh nie zauważył na przykład, że w tych dokumentach pojawiły się kody pocztowe, które w USA wprowadzono miesiąc po śmierci Monroe, lub czcionka, której w tamtym czasie nie używał amerykański rząd. Zauważyli to dopiero dziennikarze ABC, a Hersh zdążył dzięki temu usunąć rozdziały im poświęcone ze swojej książki przed jej publikacją.
Kolejne wpadki zaliczył przy okazji pisania o Syrii. W 2008 roku stwierdził w artykule, że zbombardowana kilka miesięcy wcześniej przez izraelskie lotnictwo syryjska placówka nie była, jak twierdził Izrael i USA, nielegalnym reaktorem atomowym. Raport Międzynarodowej Komisji Energii Atomowej z 2011 roku stwierdził jednak, że jest to bardzo prawdopodobne. Twierdził również w 2013 roku, że atak gazem Sarin na Ghouta, którego dokonał reżym Assada i w którym zginęło ok. 1,5 tysiąca cywili, był tak naprawdę dokonany przez syryjską opozycję i Turcję celem wciągnięcia USA do wojny. Twierdził, że improwizowane rakiety użyte do tego ataku miały zasięg ok. dwóch kilometrów, a syryjska baza wojskowa była oddalona o 9. Eksperci od OSINT ustalili później, że syryjskie wojsko używa takich rakiet od 2012 roku, a tego dnia linia frontu była oddalona o niecałe dwa kilometry. Wyszło też na jaw, że w próbkach pobranych z miejsca ataku znalazła się urotropina, której syryjski rząd używał w swoim programie broni chemicznej.
W 2017 roku stwierdził natomiast, że atak sarinem na miasto Khan Shaykhun, którego dokonały syryjskie siły lotnicze w kwietniu 2017 roku, był tak naprawdę atakiem konwencjonalnymi bombami, przeprowadzonym po konsultacjach z rosyjskim wywiadem. Jego zdaniem ofiary zatruły się wyziewami ze zbombardowanej piwnicy, w której znajdowały się nawozy i środki dezynfekujące, a prezydent Trump przeprowadził odwetowy atak rakietowy mimo tego, że wiedział, że Syria nie użyła sarinu. Założyciel portalu śledczego Bellingcat Eliot Higgins zauważył, że dostępne materiały, w tym zdjęcia satelitarne, są niezgodne z jego opisem tego bombardowania, a późniejsze śledztwo Organizacji ds. Zakazu Zwalczania Broni Chemicznej odnalazło na miejscu ślady sarinu z dodatkiem urotropiny.
W lutym tego roku Hersh oskarżył też USA o to, że to CIA, na rozkaz prezydenta Joe Bidena, wysadziła rurociągi Nord Stream 1 i 2, w porozumieniu z Norwegią. Ćwiczenia NATO BALTOPS 22 miały być według niego przykrywką dla tej akcji. Do dzisiaj nie ustalono ponad wszelką wątpliwość, kto faktycznie je wysadził, ale jego tezy znów znalazły szerokie odbicie w rosyjskiej propagandzie, artykuł ten pokazał nawet ambasador Rosji Wasili Nebenzia na spotkaniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Problem w tym, że także w tym artykule znalazły się poważne błędy i niedopatrzenia. Stwierdził na przykład, że nurkowie CIA operowali z pokładu norweskiego trałowca typu Alta. Bloger Oliver Alexander zauważył, że żaden okręt tego typu nie brał udziału w BALTOPS. Brał w nich za to udział pokrewny okręt typu Oksoy, ale według danych AIS nie zbliżył się w ich trakcie do NS. Hersh odparł, że te dane mogły być zmanipulowane, ale Alexander pokazał sześć zdjęć satelitarnych, na których widać ten okręt w miejscach, w których znajdował się według AIS. Zauważył też, że nie ma żadnych danych ADS-B na rzekomo rutynowy lot norweskiego samolotu P-8 Poseidon, który miał mieć miejsce kilka godzin przed eksplozją. Miał również wątpliwości co do tezy Hersha, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg współpracuje z amerykańskim wywiadem od czasu wojny w Wietnamie. Stoltenberg urodził się w 1959 roku, a w dniu zakończenia wojny w Wietnamie miał 16 lat i był uczniem jednej ze szkół średnich w Oslo.