To był flagowy pomysł nowego rządu odciążenie podstawy programowej w szkołach. Efekty są takie, że minister edukacji narodowej Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej pocięła programy nauczania, wyrzucając to, co za bardzo kojarzyło się z Polską czy tradycją. Dzieci mają się nie przemęczać, za to rodzice – płacić! Za nowe wersje podręczników nawet 600 złotych na ucznia. Dla wielu rodzin to dramat, tym bardziej, że nie można kupić używanych.
Co ciekawe, o całej sprawie informuje zachwycony dotąd działaniami Barbary Nowackiej „Newsweek”. Usuwając z programu 20 procent materiału (żeby biedni uczniowie „nie galopowali przezeń bez tchu”) minister edukacji wyrzuciła przy okazji – jak to określa tygodnik – „treści o skrajnym zabarwieniu narodowo-religijnym oraz homofobiczne i ksenofobiczne wstawki poprzedniego rządu”. Za takie zapewne uznano na przykład „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, którego teraz wystarczy znać we fragmentach, a nie w całości, jak od 1918 roku, kiedy to wróciło polskie szkolnictwo.
„Wydam sześć stów”
Barbara Nowacka wielokrotnie zapewniała, że jej rewolucja nie spowoduje kosztów dla rodziców. W wywiadzie dla „Newsweeka” w styczniu br. na pytane o konieczność wymiany podręczników mówiła: „Nie, to byłoby zbyt duże obciążenie finansowe i dla państwa, i dla rodziców”. Oczywiście nie było to prawdą.
„Miało nie być nowych podręczników, ale są. I uczniowie za nie zapłacą” – pisze dziś „Newsweek”. „Wydam sześć stów, bo każdą książkę muszę kupić nową! – wściekają się licealiści” – czytamy w tygodniku.
„Ułatwienie dla nauczycieli”
W obiegu pojawiły się bowiem podręczniki oznaczane jako „Edycja 2024”. Dyrekcje wielu szkół zażyczyły sobie, żeby to właśnie one były kupowane. Rodzice muszą wyłożyć pieniądze na nowe książki, zamiast wydać najwyżej połowę tej kwoty odkupując używane od starszego rocznika.
Sytuacja jest tym bardziej skandaliczna, że nowe podręczniki… nie różnią się od starych!
– W tych nowych zaznaczone są treści, które idą do wyrzucenia. Pani zdecyduje samodzielnie, czy je omawiać z uczniami, bo w podstawie programowej już ich nie ma. To jest takie uproszczenie dla nauczyciela – tłumaczy „Newsweekowi” pracownik jednego z wydawnictw. „Rzecz w tym, że za to uproszczenie zapłacą rodzice” – kwituje dziennikarka tygodnika.
„Rewolucja wymaga ofiar”
– Nie ma tygodnia bez jakiejś wpadki w MEN. Najpierw niezgodne Konstytucją i ustawą rozporządzenie w sprawie nauczania lekcji religii. Teraz ekstra wydatek 600 zł na nowe podręczniki dla licealistów. Cóż rewolucja wymaga ofiar, także finansowych. Zapłacą rodzice – skomentował poseł PiS Bartłomiej Wróblewski.
Nie ma tygodnia bez jakiejś wpadki w @MEN_GOVPL 🤦♂️ Najpierw niezgodne Konstytucją i ustawą rozporządzenie w sprawie nauczania lekcji religii. Teraz ekstra wydatek 600 zł na nowe podręczniki dla licealistów. Cóż rewolucja wymaga ofiar, także finansowych 🙂 Zapłacą rodzice. pic.twitter.com/yHoJefTnd4
— BartłomiejWróblewski (@bwroblewski) August 18, 2024