Organizatorzy olimpiady Tokio 2020 zdecydowali w końcu, że igrzyska odbędą się bez kibiców. Wcześniej władze Japonii ogłosiły pandemiczny stan wyjątkowy.
Od dłuższego czasu dyskutowano o tym, czy przełożone z zeszłego roku igrzyska powinny odbyć się bez kibiców czy też będzie można ich wpuścić. W Japonii jak na razie zaszczepiono jednak jak na razie zaledwie 15,2% populacji. Od początku marca liczba nowych infekcji zaczęła szybko rosnąć. Od połowy maja zaczęła znowu maleć i wydawało się, że igrzyska będą mogły odbyć się normalnie, jednak pod koniec czerwca znowu zaczęła rosnąć.
W końcu po długich rozmowach między organizatorami olimpiady, paraolimpiady i władzami Japonii zdecydowano, że wobec tych wzrostów i niechęci wielu Japończyków do organizacji igrzysk w środku pandemii zdecydowano, że odbędą się one bez udziału publiczności.
Premier Yoshihide Suga powiedział, że w Tokio szaleje obecnie wysoce zakaźny wariant Delta. Jego zdaniem kluczowe jest zapewnienie, że stolica Japonii nie stanie się początkiem nowej fali infekcji. Równocześnie jego rząd ogłosił stan wyjątkowy w Tokio, który zacznie się 12 lipca i potrwa co najmniej do 22 sierpnia. W jego trakcie w barach i restauracjach nie będzie można podawać alkoholu i będą musiały zamykać się przed 20.
Sami Japończycy raczej nie żałują, że podjęto taką decyzję. W zeszłym miesiącu sondaż dla Asahi Shimbuno, jednej z głównych japońskich dzienników, pokazał, że aż 80% Japończyków uważa, że z powodu chińskiego koronawirusa powinno się przełożyć lub nawet całkiem odwołać te igrzyska.