Śmierć legendarnego koszykarza Kobe Bryanta w katastrofie śmigłowca wstrząsnęła całym światem. Jej przyczyny wyjaśni dopiero śledztwo, ale pojawiły się już pierwsze szczegóły tego, co zaszło.
Śmigłowiec, którym podróżował Bryant, wystartował z lotniska im. Johna Wayne’a w Orange County ok. 9:08 czasu lokalnego. Na jego pokładzie znajdowało się dziewięć osób. Na razie nie potwierdzono oficjalnie ich tożsamości ale media twierdzą, że oprócz Bryanta i jego córki Gianny na pokładzie znajdowały się jej koleżanki z drużyny, Alyssa Altobeli i Payton Chester, rodzice Alyssy i matka Payton, trenerka Christina Mauser i pilot Ara Zobayan.
Według planu lotu pilot miał udać się do założonej przez Bryanta szkoły sportowej Mamba Academy, w której miał odbyć się młodzieżowy turniej, w którym miała wystąpić jego córka. 13-letnia Gianna była bardzo zdolną zawodniczką i wiele osób wróżyło jej karierę w WNBA. Pilot jednak ominął miejsce lądowania od południa.
Najprawdopodobniej powodem tego były warunki atmosferyczne. Poranek w Los Angeles był bowiem wyjątkowo mglisty. Większość śmigłowców pozostała więc na lotniskach. Nawet policja uziemiła swoje śmigłowce patrolowe. Pilot Bryanta zapewne stwierdził jednak, że poradzi sobie z tak bliskim lotem, tym bardziej, że była to dla niego rutyna. Bryant słynął bowiem z tego, że lubi podróżować śmigłowcem i latał nim niemal wszędzie Najprawdopodobniej z powodu mgły pilot stracił jednak orientację w terenie.
Wiele wskazuje, że zorientował się w pomyłce dopiero wtedy, kiedy znajdował się nad zoo w Los Angeles. Trasa lotu pokazuje, że krążył nad nim na małej wysokości około kwadransa, zapewne próbując zorientować się w swojej pozycji. Świadkowie twierdzą, że nie słyszeli żadnych podejrzanych dźwięków. Według Daily Mail pilot miał wtedy poprosić o pomoc w nawigacji wieżę kontrolną, ale ci odpowiedzieli, że jest zbyt nisko i mają problem z namierzeniem go radarem. Kazali mu również zostać na tej pozycji aby nie zderzyć się z innym samolotem który znajdował się w tym rejonie.
W końcu kontrola lotu pozwoliła lecieć pilotowi na północ wzdłuż drogi międzystanowej I5. Następnie pilot skręcił na zachód i leciał wzdłuż drogi międzystanowej 101. Około 9:40 pilot po raz kolejny zmienił kierunek, tym razem na południowo-wschodni. Zaczął się również wznosić. Z nagrania rozmowy pilota z wieżą wynika, że kontroler powiedział mu, że z powodu wysokości i górzystego terenu nadal mają problemy ze śledzeniem go radarem. Pilot miał odpowiedzieć, że wzniesie się na wysokość około 2400 stóp (ok. 730 metrów) n.p.m aby znaleźć się nad mgłą i chmurami.
To, co stało się potem, jest największą tajemnicą tego wypadku. Dane z portalu Flightradar24 pokazują,że śmigłowiec faktycznie zaczął się wznosić, osiągając wysokość nieco ponad 2 tysięcy stóp n.p.m. Nagle zaczął jednak dość gwałtownie opadać. Po opadnięciu o ok. 200 metrów uderzył w zbocze góry na wysokości ok. 426 metrów.
Początkowo wiele osób spekulowało, że przyczyną katastrofy była właśnie mgła. Pilot leciał bardzo szybko, z prędkością ponad 300 km/h, i kiedy zauważył zbliżające się wzgórze było już za późno na reakcję. Zwracano również uwagę, że jego śmigłowiec, dwusilnikowy Sikorsky S-76 jest znany ze swojej niezawodności i przez to wozi wielu VIPów na świecie, z brytyjską królową na czele – więc awaria, która doprowadziłaby do tak katastrofalnych skutków, jest mało prawdopodobna.
Szybko jednak pojawiły się zeznania świadków, które zdają się przeczyć tej wersji. Wiele osób, które znajdowały się w pobliżu miejsca kraksy twierdzi, że krótko przed nią usłyszeli głośny trzask. Inni dodają, że usłyszeli też coś, co brzmiało jak eksplozja. Jednym z tych świadków był reporter L.A. Times Richard Winton, który początkowo pomyślał, że doszło do katastrofy awionetki. „Mały samolot rozbił się na wzgórzach na Las Virgenes, które pokrywa teraz mgła” – napisał na Twitterze krótko po katastrofie – „Słyszałem, jak samolot trzasnął a potem eksplozję”.
Small plane crash on Las Virgenes on the mountains, which are fogged in right now. I heard the plane splutter and then a boom.
— Richard Winton (@LAcrimes) January 26, 2020
W sieci pojawił się również nagrany telefonem komórkowym film przedstawiający rzekomo moment katastrofy. Widać na nim jak śmigłowiec opada kręcąc się wokół własnej osi a pilot ewidentnie nie ma nad nim kontroli. Takie zachowanie maszyny świadczyłoby, że doszło do awarii tylnego rotora – takie awarie niemal zawsze są katastrofalne w skutkach. Na razie nie wiadomo jednak, czy aby na pewno to nagranie jest autentyczne. Są co do tego spore wątpliwości – teren katastrofy na filmie wydaje się być mniej zalesiony niż ten, w którym naprawdę nastąpiła.
A moment of Kobe Bryant plane crash.💔
One of the most painful death in this
world 💀 .#RIPMamba#كوبي_براينت pic.twitter.com/z6hGfrEp5P— Mohamed El-noby الأول☕️📖 (@MoElnoby74) January 27, 2020
Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wysłała już na miejsce katastrofy drużynę śledczych. Wstępnego raportu, który być może rzuci na tą sprawę jakieś światło, można się spodziewać za ok. 10 dni, chociaż w tym wypadku miejsce katastrofy może utrudnić im pracę. Do wraku ciężko się bowiem dostać i nawet odzyskanie ciał ofiar może potrwać kilka dni. Ostateczny raport o przyczynach tej katastrofy pojawi się znacznie później, w najlepszym wypadku będzie gotowy pod koniec tego roku.