Wcześniej podobnego wyczynu dokonał w 2013 roku zjeżdżając z Sziszapangmy (8013 m), w kolejnym roku z Manaslu (8156 m), a w 2015 z Broad Peak (8051 m). Góra K2 była drugą próbą zakopiańczyka, ubiegłoroczna zakończyła się niepowodzeniem.
– Cieszę się, że możemy już wracać i że jakoś to poszło w miarę szybko, i to jest bardzo fajne. Nie możemy się już doczekać powrotu – przyznał Bargiel.
Jak sam powiedział do kraju, w optymistycznej wersji, dotrze za tydzień. Teraz wraz z kolegami z ekipy czeka na karawanę. Na huczne świętowanie nikt nie miał nawet siły.
– Gdy dojechałem pod ścianę, po prostu położyłem się na śniegu. Wszyscy byli tak zmęczeni tym. Mało spaliśmy. Choć panowie tutaj byli w bazie, to byli w stu procentach zaangażowani w ten atak szczytowy. Myślę, że wracając, gdzieś w Islamabadzie, zrobimy małą imprezkę i przede wszystkim w Polsce – zapowiedział.
W trakcie niedzielnego zjazdu Bargiel na godzinę musiał zatrzymać się w obozie czwartym na wysokości ok. 8000 m, gdyż z powodu chmur widoczność była ograniczona do kilku metrów.
– Najwięcej stresu przyprawił mi odcinek między obozem czwartym a trzecim, bo po prostu zniknęła widoczność. Kiedyś widziałem tam lawinę – jak ona schodzi, to schodzi trzy tysiące metrów niżej, zasypując całą dolinę pyłem, dlatego to było takie stresujące. Później ten odcinek Messnera, trawers, który jest pod dwustumetrowym serakiem – to też jest bardzo niebezpieczne miejsce, i tam też schodzą takie lawiny, że aż się słabo robi, jak się na to patrzy. Ale końcówka też trudna, bo się okazało, że na dole jest bardzo ciepło i po prostu był tak mokry śnieg, że zjeżdżałem po kolana w brei, w takim cukrze. Musiałem normalnie zrzucać lawinę, żeby przejechać niektóre odcinki – zrelacjonował.
– Myślę, że ten zjazd jest takim moim gestem na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski i bardzo się cieszę, że to się powiodło. I jestem dumny, że jestem Polakiem i dobrze się czuję w Polsce, bezpiecznie. Wydaje mi się, że to jest super, że mogłem po prostu wykonać taki gest – dodał.
Bargiel ma też w planach wejście na Mount Everest (8848 m) i zjazd na nartach do bazy.
(PAP)
Fot: PAP/Bartłomiej Zborowski