Oskarżenie o próbę gwałtu, jakie wysnuto pod adresem nominata Trumpa do Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugha, zaczyna się rozłazić w szwach. Jeden z kluczowych świadków, koleżanka z klasy rzekomej ofiary, wycofała swoje zeznanie.
Sędzia Kavanaugh został oskarżony przez profesor psychologii Christinę Ford o to, że gdy miał 17 lat a ona 15 rzucił ją na łóżko i zaczął rozbierać. W pewnym momencie postanowił dołączyć do nich jego kolega z klasy, pisarz Mark Judge. Obydwaj mężczyźni mieli być pijani i według Ford cała trójka spadła z łóżka kiedy Judge na nie wskoczył, co pozwoliło jej uciec.
„Jak mogliście nominować gwałciciela?”
Poważne oskarżenia pod adresem Kavanaugha zostały błyskawicznie podchwycone przez lewicę, która stara się ze wszystkich sił zablokować jego nominację – lub chociaż opóźnić ją na tyle, że głosowanie nad jej potwierdzeniem będzie miało miejsce po wyborach do Kongresu, po których mogą mieć większość niezbędną do jej odrzucenia. Udało im się na razie przełożyć głosowanie przez Komisję Sądowniczą, będące pierwszym krokiem do potwierdzenia – było zaplanowane na czwartek, ale mający większość w Komisji Republikanie zgodzili się je opóźnić aby rzekoma ofiara mogła złożyć zeznania. Lewica zaczęła po tym sukcesie żądać jednak, aby sprawę zbadało FBI a nominacja została potwierdzona dopiero po zakończeniu śledztwa.
W międzyczasie swoje zdanie wyraziła koleżanka z klasy Ford, Cristina King Miranda. Kobieta napisała na swoim profilu na Facebooku, że zdarzenie to naprawdę miało miejsce. „Wielu z nas słyszało o tym w szkole i wspomnienie Christiny to więcej niż dość żebyśmy wiedzieli, że jej oskarżenia są prawdziwe” – napisała – „To zdarzenie miało miejsce”.
O wpisie Mirandy momentalnie zrobiło się głośno, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę jak ważna Pierwszym, który się o nim dowiedział, był jej terapeuta, ale miało to miejsce dopiero w 2012 roku. Dodatkowo Cristina napisała, że o zdarzeniu plotkowano w szkole przez kilka dni – ale według słów Ford miało miejsce w trakcie wakacji.
Cristina wkrótce potem usunęła swój wpis. Stwierdziła, że powodem tego było zainteresowanie mediów i liczne prośby o wywiady. Napisała również, że nie była gotowa na taki rozwój sytuacji i nie wie czy chce to dalej ciągnąć. Udzieliła jednak wywiadu lewicowemu portalowi NPR, w którym stwierdziła już, że nie ma pojęcia czy takie zdarzenie w ogóle miało miejsce.
Luki w pamięci – czy kłamstwa?
To nie jedyna nieścisłość w tej sprawie która ostatnio wyszła na jaw. Ford przekazała WaPo notatki swojego terapeuty, co miało dowieść, że faktycznie była ofiarą ataku o podłożu seksualnym. Nazwisko Kavanaugha w nim nie pada, mowa jest tylko o „osobie, która daleko zaszła w Waszyngtonie”. Po opublikowaniu ich zauważono, że według notatek w pokoju, oprócz Ford, znajdowały się cztery osoby, jednak ona sama powiedziała WaPo, że byli tam obecni jedynie Kavanaugh i Judge. Ford twierdzi, że terapeuta pomylił się notując. Do Komisji Sądowniczej trafił również list od innego kolegi z klasy Kavanaugha, Patricka Smytha. Według Ford miał być on obecny na imprezie na której miało dojść do próby gwałtu, on sam jednak stwierdził, że nie był uczestnikiem tego przyjęcia i nawet nie wiedział, że ma miejsce. Dodał również, że nigdy nie słyszał o żadnych plotkach jakoby jego kolega miał być zamieszany w podobną sprawę.
Nie wiadomo również, czy Ford będzie zeznawać przed Komisją. Jej przewodniczący, Chuck Grassley, dał jej czas do 10 rano dzisiaj, czasu waszyngtońskiego, na podjęcie decyzji, czy w poniedziałek stawi się przed Komisją i złoży zeznania, publicznie lub za zamkniętymi drzwiami. Jedna z jej prawniczek, Lisa Banks, powiedziała jednak mediom, że jej klientka nie jest gotowa na pojawienie się przed Komisją. Jej zdaniem Ford nie może się skupić na zeznaniach gdyż jej oskarżenia spotkały się z negatywną reakcją i otrzymuje dużo gróźb. Powiedziała także, że wyznaczenie przesłuchania na poniedziałek daje za mało czasu na właściwe zbadanie sprawy. W liście do Komisji napisała natomiast, że Ford chciała tylko ujawnić swoją historię w tajemnicy członkom Komisji – przypomnijmy, napisała list do lewicowej senator Diany Feinstein, która przedstawiła go członkom komisji nie ujawniając jej nazwiska – i że do ujawnienia swojej tożsamości zmusiło ją zainteresowanie dziennikarzy, którzy wpadli na jej trop. Jej celem miało być wyłącznie poinformowanie członków Komisji o charakterze Kavanaugha i nie miała zamiaru upubliczniać tego zdarzenia.
Śledztwa nie będzie
Według amerykańskich mediów Ford miała powiedzieć członkom Komisji, że złoży zeznania dopiero po tym jak sprawę zbada FBI. Wielu Demokratów również żąda takiego śledztwa. Problem tylko w tym, że jest niemożliwe. Próba gwałtu nie jest bowiem uznawana za przestępstwo federalne i jako taka nie podlega pod jurysdykcję FBI więc agencja ma tutaj związane ręce. Teoretycznie Donald Trump mógłby im jedynie nakazać przeprowadzenie rutynowego sprawdzenia tego, czy Kavanaugh nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego, jednak już stwierdził, że nie wyda takiego rozkazu. Nawet gdyby zmienił zdanie, to wątpliwe, aby miało cokolwiek zmienić. Kavanaugh to doświadczony sędzia z wieloletnim stażem i jako taki ma dokładnie zlustrowany życiorys. FBI sprawdzało go już sześciokrotnie i ani razu nie znalazło nic, co mogłoby rzucić na niego cień podejrzenia. Teoretycznie sprawa podlega pod policję stanową, ale rzekoma próba gwałtu miała miejsce 36 lat temu, co oznacza, że zdążyła się już przedawnić.
Paradoksalnie może się okazać, że zamieszanie jakie wywołała Ford może podziałać na korzyść Kavanaugha. Swoje wątpliwości wobec jej postępowania wyraził bowiem senator Lindsay Graham, którego nikt nie podejrzewa o sympatię wobec Trumpa i który odegrał kluczową rolę w tym, że głosowanie Komisji zostało wstrzymane. Na antenie Fox News zauważył, że skoro Ford nie chciała nigdy oficjalnie oskarżyć Kavanaugha, to po co zbadała się w sierpniu na wykrywaczu kłamstw i wynajęła prawnika specjalizującego się w przestępstwach o podłożu seksualnym. Dziennikarze dotarli również do informacji, że senator Susane Collins miała powiedzieć, że jeśli w poniedziałek nie pojawi się przed komisją, to Kavanaugh zostanie potwierdzony.
Collins jest znana z lewicowych – jak na Partię Republikańską – poglądów i wielu liczyło, że jej głos przeważy szalę i Kavanaugh zostanie odrzucony w głosowaniu Senatu. Z tego powodu senator z Maine otrzymała od lewicy setki listów. Wysyłano jej również wieszaki – głównym oskarżeniem lewicy pod adresem Kavanaugha jest to, że jako sędzia Sądu Najwyższego będzie chciał zdelegalizować aborcję. Jeżeli jej słowa są prawdziwe, to może oznaczać, że Ford swoim postępowaniem pozbawiła lewicę największej szansy na odrzucenie kandydatury Kavanaugha.
Wiktor Młynarz