Izrael miał dokonać nalotu na południowy Liban. Miał w nim zginąć wysoko postawiony dowódca organizacji terrorystycznej Hezbollah.
O sprawie poinformowała agencja Reutersa, powołując się na anonimowego libańskiego urzędnika ds. bezpieczeństwa. Izraelskie lotnictwo miało zniszczyć samochód w wiosce Majdal Selm. W nalocie miał zginąć wysoko postawiony dowódca organizacji terrorystycznej Hezbollah, a także drugi członek tej organizacji.
Media informują, że wyeliminowanym terrorystą miał być Wissam al Tawil. Był zastępcą dowódcy sił Redwan. To siły specjalne Hezbollahu, które specjalizują się w infiltracji Izraela i dokonywania w nim zamachów, morderstw itp.
Izrael walczy z libańskim Hezbollahem od czasu ataku Hamasu, jednak na razie starcia są prowadzone na raczej niewielką skalę. Wielu komentatorów uważa, że Izrael tym nalotem – dokonanym, gdy do tego państwa zmierza sekretarz stanu USA – chciał dać Hezbollahowi do zrozumienia, że chce mieć z nimi spokój. Podejrzewają jednak, że efekt będzie przeciwny i nalot doprowadzi do jeszcze większej eskalacji.