Aktywistki ruchu feministycznego rozpoczęły akcję mającą na celu uznanie znanego z marszów #MeToo hasła “Believe Women”jako “prawicowej pułapki”. Stało się tak z powodu oskarżeń o molestowanie seksualne przeciwko Joe Bidenowi. Internauci nie dali się jednak na to nabrać, przypominając w mediach społecznościowych o kilku faktach.
Sprawa oskarżeń o napaść na tle seksualnym przeciwko Joe Bidenowi stanowiła nie lada problem dla środowisk feministycznych. Kandydat Demokratów na prezydenta USA był przez nie ochoczo wspierany. Nie tylko z powodu swojej rywalizacji ze znienawidzonym przez lewicę Donaldem Trumpem, ale również z powodu swojego wsparcia dla feministek. To on m.in. mówił, aby “wierzyć kobietom i ofiarom zgwałceń”, kiedy oskarżonym o molestowanie seksualne był w 2018 roku sędzia Brett Kavanaugh, wówczas nominowany przez prezydenta USA na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego.
-Gdy kobieta mówi publicznie, że doświadczyła przemocy, należy przyjąć założenie, że chociaż rdzeń tego, co mówi, to prawda. Nawet jeśli zapomina niektóre fakty albo z upływem czasu przedstawia sprawę w mniej lub bardziej korzystnym świetle – mówił wówczas Joe Biden komentujący całą sprawę.
Jego słowa spotkały się ze sporym poklaskiem wśród organizacji feministycznych, które podpinały go pod słynny slogan “Believe Women”, powstały w ramach działalności ruchu #MeToo. Były wiceprezydent USA za czasów rządów Baracka Obamy mógł się tym samym cieszyć ich wsparciem w ramach swojej kandydatury na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Jednak w kwietniu bieżącego roku oficjalnie poinformowano o prowadzonym przeciwko politykowi śledztwie w ramach oskarżeń o molestowanie seksualne, którego miał się dopuścić na byłej asystentce w 1993 roku. Choć co prawda Bidenowi, z uwagi na przedawnienie sprawy, nie grozi kara, to jednak sam fakt oskarżenia o przestępstwo na tle seksualnym rzuca sporym cień na jego kandydaturę. Jego sztab wyborczy od początku zaprzeczał wszelkim oskarżeniom przeciwko politykowi, a on sam sam, dopiero po długim czasie, odniósł się do nich twierdząc, iż nigdy nie dopuścił się molestowania seksualnego.
Niemal natychmiast zaczęto wytykać Bidenowi hipokryzję w stosunku do sloganu “Believe Women”, którym tak ochoczo wymachiwał, kiedy oskarżano sędziego Kavanaugh’a. Okazuje się to być także sporym problemem dla feministek, które stanęły przed ciężkim wyborem – pozostać wiernym swoim ideą, co oznaczałoby odsunięcie się od byłego wiceprezydenta czy jednak dalsze wspieranie go po to, aby uniemożliwić reelekcję Donaldowi Trumpowi. Wiele wskazuje na to, iż w tej walce zwycięsko wyszedł interes polityczny, a najlepszym dowodem tego jest fakt, iż feministki zaczęły przypisywać hasło “Believe Women”… prawicy. A konkretniej uznając je za “prawicową pułapkę”, o której napisał m.in. New York Times.
This is astonishing. After the Left plowed through lives and families like a Sherman Tank without even a passing nod to due process, all of a sudden #BelieveAllWomen is a “right-wing conspiracy.” The audacity is unimaginable, yet here it is… https://t.co/BRjXQLolDP
— James Woods (@RealJamesWoods) May 18, 2020
Wielu internatów z USA zaczęło przypisywać z tego powodu feministkom oraz politykom Partii Demokratycznej manipulację oraz kłamstwa, przypominając o genezie sloganu, powstałym w ramach działalności ruchu #MeToo (taka też informacja została zawarta zarówno na polsko- jak i angielskojęzycznej stronie Wikipedii dotyczącej tego hasła). Część z nich zaczęła wysyłać zdjęcia ze starych wpisów Demokratów, którzy w przeszłości posługiwali się tym hasłem.
Hey look. Literal proof of the #BelieveAllWomen’s use in 2018. You just have to do some scrolling and get past the gaslighting (from the left) and trolling (from the right) of these past few weeks. pic.twitter.com/6JUaNCDHTA
— This Here Snakeskin Jacket 🎤🥣☕️ (@SFlipp) May 18, 2020