W ubiegłym roku w Warszawie odbył się cykl skrajnie lewicowych szkoleń i wykładów. Nazwy niektórych z nich mogą sugerować, że szkolono na nich bojówkarzy. Zorganizowała je instytucja kultury finansowana przez warszawski ratusz.
Od października 2019 do stycznia 2020 roku w Warszawie miała miejsce „Społeczna Szkoła Antykapitalizmu”czyli cykl spotkań, wykładów i zamkniętych szkoleń organizowanych przez skrajną lewicę. „Po 30 latach upartyjnionych sporów, hucznych obchodów rocznicowych oraz jałowej, odwołującej się do coraz odleglejszej przeszłości krytyki, należy podkreślić – żyjemy w społeczeństwie post-transformacyjnym. Społeczeństwie kapitalistycznym. Rzeczywistość ta wymaga nie tylko innego, niż dominujący paradygmat opisu, ale także wyznacza radykalnie odmienny horyzont polityczny. „Jak mogłoby wyglądać życie po kapitalizmie?” – można przeczytać na oficjalnej stronie wydarzenia – „Na problemy galopujących nierówności ekonomicznych, toksycznego indywidualizmu, prekaryzacji, kryzysu klimatycznego oraz reakcyjnych nacjonalizmów odpowiedzi nie dostarczy ani współczesny, technokratyczny parlamentaryzm, ani powrót do różnych modeli XX-wiecznego państwa opiekuńczego. Wobec neoliberalnej „fuzji” państwa oraz rynku receptą może być tylko aktywne, biorące sprawy w swoje ręce społeczeństwo.”.
Już sam program wydarzenia nie pozostawia złudzeń co do poglądów politycznych jego organizatorów. „Własność prywatna to kradzież. Własność wspólna to bogactwo”, „Zatrzymać system. W stronę strajku społecznego”, „Kapitalizm w stanie rozkładu. Spotkanie o antyfaszyzmie” czy „My jesteśmy kryzysem (Kapitału)” – nie trzeba nawet czytać opisów tych wydarzeń aby wiedzieć, że raczej nie usłyszy się tam konserwatywnego punktu widzenia. Wśród prowadzących zajęcia znalazł się też na przykład Tadek Zinowski z kolektywu Syrena, który został w oficjalnej biografii przedstawiony jako „skłoters, anarchista, komunista”.
Najciekawsze wydają się jednak dwie zamknięte sesje praktyczne – „Taktyki miejskie/uliczna gimnastyka, czyli techniki działania grupowego” oraz „Strajk Społeczny – grupowa gra strategiczna przygotowana przez Plan C”. W wypadku obu na oficjalnej stronie internetowej wydarzenia brak jakichkolwiek informacji o tym czego dotyczyły te szkolenia, ich nazwy sugerują jednak, że dotyczyło szkoleń bojówkarzy, którzy podczas protestów walczą z siłami porządkowymi.
Portal Życie Stolicy, który jako pierwszy zajął się tą sprawą, poprosił o komentarze w tej sprawie ekspertów. „W trakcie takich szkoleń, uczestnicy mogą zostać zapoznani z wyposażeniem, technikami operacyjnymi państwowych sił porządkowych i sposobami ich obejścia lub neutralizacji. Może ono obejmować zagadnienia zaczynając od sposobów organizowania prowokacji, kontroli tłumu (podsycanie jego negatywnego nastawienia), aż do taktyk walk ulicznych z policją z wykorzystaniem różnego rodzaju środków (improwizowanych jak i przejętej broni) oraz sposobów siłowego przejęcia i utrzymania kontroli nad budynkami radia, TV, czy obiektami infrastruktury krytycznej państwa.” -skomentował Sławomir Piter, były oficer Wojska Polskiego – „Mogą one przygotowywać uczestników do organizowania, jak i przejmowania kontroli nad legalnymi/nielegalnymi zgromadzeniami protestujących grup ludzi i zarządzania nimi tak, aby doprowadzić do zamieszek i destabilizacji państwa.”. W podobnym tonie wypowiedział się też szef Biura Ochrony Rządu generał Andrzej Pawlikowski, który zwrócił uwagę na to, że takich szkoleń nie powinna prowadzić instytucja kultury. „Szkolenia z zakresu samoobrony czy też taktyki ulicznej może przeprowadzać stosowny uprawniony do tego podmiot zarejestrowany w KRS z odpowiednimi uprawnieniami.” -zauważył dodając, że „szkolenia dedykowane przygotowaniom kursantów do starć z Policją są niedozwolone”. Podkreślił jednak, że nie można przesądzić o treści tych szkoleń bez dokładnej wiedzy czego dotyczyło.
Zdaniem byłego ministra obrony narodowej i wykładowcy na Akademii Sztuki Wojennej Romualda Szeremietiewa sprawie powinny przyjrzeć się służby. „Jakiś czas temu szef Rady Fundacji „Otwarty Dialog” Bartosz Kramek pod hasłem „Wyłączmy rząd!” ogłosił: „16 kroków, które mają sparaliżować Polskę i odsunąć PiS”. Wymieniał tam różne działania – organizowanie strajków m.in. nauczycieli, sędziów, ale też zalecał, aby wywołać bunt na kształt ukraińskiego Majdanu i obalić polski rząd. Do przeprowadzenia takiej akcji nie wystarczą jednak ciamajdy z totalnej opozycji, są potrzebne prawdziwe bojówki na kształt zachodnioeuropejskiej Antify właśnie.” – skomentował -„Jak widać ratusz warszawski finansuje nie tylko LGBT, kuriozalną strefę relaksu na ciągu komunikacyjnym i nieszczęsne zdychające kozy. Powinny chyba tym zastanawiającym kształcącym przedsięwzięciem zainteresować się służby państwowe takie jak ABW i warto dokładnie skontrolować celowość wydawanych na to środków.”.
Cała „impreza” faktycznie była sfinansowana z pieniędzy warszawiaków. Jej organizatorem było bowiem Biennale Warszawa czyli dawny teatr „Scena Prezentacje”. “Biennale jest finansowaną z budżetu Warszawy instytucją kultury, przekształconą dwa lata temu w interdyscyplinarny hub, pracujący w sposób ciągły na przecięciu różnych dyscyplin, o wyraźnym profilu społeczno-politycznym, współpracujący z innymi instytucjami kultury, organizacjami pozarządowymi i inicjatywami społecznymi, przygotowujący „interdyscyplinarne wydarzenie o charakterze biennale” – można przeczytać na ich stronie internetowej, biennalewarszawa.pl. Jak donosi Życie Stolicy, w samym 2019 roku ludzie Trzaskowskiego przeznaczyli na niego 3,6 miliona złotych z kieszeni warszawiaków.
Na chwilę obecną ani Ratusz ani Biennale Warszawa nie wydały oficjalnego stanowiska w tej sprawie.