32-letni mężczyzna zamordował parę nastolatków i seniora. Sąd uznał, że powinien trafić do szpitala psychiatrycznego – ale ta decyzja nie podoba się rodzinom ofiar.
Zbrodnia miała miejsce 13 czerwca zeszłego roku w Nottinghamshire. 32-letni inżynier Valdo Amissão Mendes Calocane schował się ok. 4 nad ranem w cieniu z sztyletem w ręce. Kiedy w pobliżu przechodził 19-letni student Barnaby Webber. Calocane rzucił się na niego i zaczął dźgać go nożem. Koleżanka ofiary, 19-letnia Grace O’Malley, próbowała go powstrzymać, więc również otrzymała ciosy. Oboje zmarli na miejscu.
Gdy nastolatkowie umierali, Calocane oddalił się spokojnie z miejsca zbrodni. Wkrótce potem spotkał 65-letniego Iana Coates’a, szkolnego woźnego, który za pięć miesięcy miał przejść na emeryturę. Wywabił go z jego furgonetki i zadźgał nożem. Następnie ukradł jego samochód i potrącił nim trójkę przechodniów, a wkrótce potem został aresztowany przez policję.
Podczas procesu okazało się, że pochodzący z Gwinei-Bissau mężczyzna jest chory psychicznie. W trakcie lockdownów zaczął cierpieć na schizofrenię paranoidalną. Jego brat zeznał, że był przekonany, że współlokatorzy go szpiegują, a on sam jest kontrolowany przez radio. Raz poszedł też do siedziby kontrwywiadu MI5, żądając, by dali mu spokój. Dwukrotnie też został aresztowany za wandalizm. Za pierwszym razem przebadano go psychiatrycznie i zdiagnozowano chorobę, ale eksperci uznali, że nie stanowi niebezpieczeństwa. Za drugim trafił do szpitala psychiatrycznego. Miesiąc później trafił do niego ponownie, bo nie brał przepisanych leków.
3 września 2021 roku policja weszła do jego mieszkania, bo unikał kontaktów z kuratorami. W trakcie tej interwencji zaatakował funkcjonariusza. Policja znalazła tam też jego leki, których nie wziął. Po kolejnej wizycie w szpitalu stał się agresywny wobec kuratorów. W 2022 roku, po kłótni ze współlokatorem, dokonano ponownej oceny psychiatrycznej, ale zdecydowano, że hospitalizacja nie jest potrzebna.
Podczas procesu prokuratura twierdziła, że zaplanował te morderstwa. Zwracała uwagę, że ubrał czapkę w sposób, który utrudniał jego identyfikację, i przez kilka godzin krążył po ulicach szukając ofiar. Wziął ze sobą także dwa zapasowe noże i metalowy fragment rusztowania. Biegły, profesor psychiatrii kryminalnej Nigel Blackwood stwierdził jednak, że był w trakcie ataku psychotycznego i z jego powodu nie wiedział, że inni mają prawo do życia.
Ostatecznie sąd zgodził się, by Calocane przyznał się do nieumyślnego spowodowania śmierci w warunkach ograniczonej poczytalności. Następnie zdecydował, że morderca trafi do zamkniętego szpitala psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze. Sędzia stwierdził, że najprawdopodobniej zostanie w nim do końca życia.
Rodziny jego ofiar nie są jednak zadowolone z tej decyzji. Matka Webbera powiedziała mediom, że prokuratura postawiła je przed faktem dokonanym, a wcześniej nawet nie sugerowali, że Calocane nie odpowie za potrójne morderstwo. Dodała, że nie negują, że jest chory psychicznie, ale ich zdaniem charakter tej zbrodni świadczy, że wiedział, co robi. „Wiedział całkowicie, że to źle, ale i tak to zrobił” – stwierdziła. Dodała, że jakby urzędnicy i policja poprawnie wykonywali swoją pracę, to cała trójka najprawdopodobniej nadal by żyła.
Do sprawy odniósł się Rishi Sunak. Zapytany przez dziennikarzy o to, czy nakaże publiczne śledztwo w sprawie działania urzędników, policjantów i prokuratury wobec Calocane’a, uniknął odpowiedzi. Stwierdził jedynie, że wszyscy powinni przyjrzeć się swojemu postępowaniu i wyciągnąć z niego wnioski na przyszłość. Dodał, że to dobrze, że „bardzo niebezpieczny człowiek” spędzi prawdopodobnie resztę życia w szpitalu psychiatrycznym.