I wszystko jasne. Niemcy nie chcą użeglowienia Odry

W ostatnim czasie na wielu rzekach doszło do katastrof ekologicznych, ale o tej na Odrze zrobiło się głośno, w czym ogromny udział miały niemieckie media. Ostatnia wypowiedź minister środowiska Niemiec Steffi Lemke zdaje się rzucać światło na to, o co naprawdę chodzi.

W ostatnich tygodniach z Odry wyłowiono wiele śniętych ryb. Do podobnych sytuacji doszło w wielu innych rzekach i zbiornikach wodnych, także w Niemczech. Na razie nie do końca wiadomo, co do niej doprowadziło, ale eksperci wskazują na szereg przyczyn, od obniżenia poziomu wody i fali upałów, które zmniejszyły koncentrację tlenu w wodzie, po rozwój tzw. złotych alg.

O sytuacji na Odrze zrobiło się jednak najgłośniej. W temacie tej rzeki pojawiła się ogromna ilość fake newsów, od zatrucia pestycydami po słynną już rtęć. Były szeroko kolportowane przez naszą opozycję, a źródłem większości z nich były niemieckie media. Wiele osób podejrzewało, że nagłe zainteresowanie Odrą ma drugie dno. Wypowiedź minister Lemke zdaje się to potwierdzać – Niemcom nie podobają się plany użeglownienia tej rzeki.

„Jeśli chcemy odbudować ten ekosystem, to jego regeneracja musi być obecnie priorytetem. Wymaga to m.in. ekologicznie nienaruszonych płytkich obszarów wodnych, które nie są zaburzone czy niszczone pracami budowlanymi” – powiedziała Deutsche Welle – „Rozbudowa Odry musi zostać zatrzymana. Niszczy ona tylko dodatkowo ten cenny ekosystem”.

Chodzi jej zapewne o użeglownienie Odry między Kędzierzynem-Koźlem a czeskimi Ostrawą i Mosznowem. Według analizy projektu Odra OK projekt ten, współfinansowany z unijnego programu INTERREG i realizowany wspólnie z Czechami, ożywiłby rozwój małych i średnich firm, stworzyłby 630 miejsc pracy i dałby nawet 16 milionów euro dochodów z turystyki. Byłby też bezpośrednią konkurencją dla Niemiec – kraju a najbardziej użeglownionych rzekach w Europie.