Homoseksualista twierdził, że padł ofiarą homofobii. Okazało się, że kłamał

20-letni homoseksualista z Madrytu poruszył całą Hiszpanię twierdzeniem, że padł ofiarą homofobicznego ataku. Teraz przyznał się, że to wymyślił.

Zdarzenie miało mieć miejsce w niedzielę po południu w centrum Madrytu. Mężczyzna zeznał, że wychodził ze swojego mieszkania w dzielnicy Malasana, kiedy w korytarzu zaatakowało go ośmiu zamaskowanych mężczyzn. Mieli go zwyzywać z wykorzystaniem homofobicznego języka, zranić w usta nożem i wyciąć mu na pośladku wulgarne słowo oznaczające homoseksualistę.

O sprawie zrobiło się bardzo głośno. Od poniedziałku zajmowały się nią wszystkie hiszpańskie media, a informacje o tym ataku podano na całym świecie. W samej Hiszpanii doszło z tego powodu do szeregu protestów przeciwko homofobii, Do sprawy odniósł się nawet lewicowy premier Pedro Sanchez. „W naszym społeczeństwie nie ma miejsca na homofobię” – powiedział – „Będziemy pracować nad otwartym i różnorodnym krajem, gdzie nikt nie boi się tego kim jest, gdzie wszyscy żyjemy bezpiecznie i wolno”.

Policja rozpoczęła od razu śledztwo w tej sprawie. Policjanci szybko nabrali jednak wątpliwości co do szczegółów opowiedzianej przez niego historii. W środę mężczyzna się złamał i przyznał policjantom, że nie było żadnego ataku i wszystko wymyślił. Wulgarne słowo na jego pośladkach zostało wycięte przez jego partnera seksualnego za jego zgodą, a on sam nie został nigdy zaatakowany.

To nie jest pierwszy taki przypadek. W 2019 roku głośno zrobiło się na przykład o czarnoskórym homoseksualnym aktorze Jussie Smolletcie. Aktor zeznał wtedy, że padł ofiarą rasistowskiego ataku ze strony wyborców Trumpa, którzy mieli kierować pod jego adresem rasistowskie i homofobiczne obelgi, oblać go nieznaną substancją i założyć mu stryczek na szyję. Śledztwo policji wykazało, że za „atakiem” stoją dwaj bracia z Nigerii, którzy pracowali z nim jako statyści, a Smollett zapłacił im za to bo liczył, że bycie ofiarą pomoże jego karierze.