Niedzielna ceremonia rozdania nagród Grammy odbiła się szerokim echem w całych Stanach Zjednoczonych i wywołała wściekłość wśród tamtejszej lewicy. A wszystko z powodu żartu jednego z prowadzących galę, który zakpił sobie z feministek oraz poprawności politycznej.
Nagrody Grammy są w świecie muzycznym uznawane za odpowiednika Oscara, dlatego też ceremonia cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. Podczas niej artyści otrzymują nagrody m.in. za najlepszym album czy piosenkę roku.
Tegoroczna ceremonia była wyjątkowa z uwagi na pandemię koronawirusa – gala została przełożona z końca stycznia na połowę marca, a sami widzowie musieli mieć na sobie maseczki oraz zachowywać odpowiedni dystans. Napięcie związane z epidemią starali się rozładować prowadzący całą uroczystość za pomocą żartów. Jeden z nich szczególnie zapadł w pamięci, wywołując niemałą kontrowersję.
Znany komik Bill Burr został wyznaczony, aby zapowiedzieć zwycięzcę nagrody Grammy w kategorii Latynoskiej. Mężczyzna jednak wcześniej pokusił się na żart, w którym zakpił z politycznej poprawności.
–Hej! Ile feministek wariuje w tym momencie? “Dlaczego ten biały cis mężczyzna zapowiada kategorię Latynoską?” – mówił ironicznie Burr.
Oczywiście żart komika spotkał się z ogromnym oburzeniem amerykańskiej lewicy. Pod adresem mężczyzny pojawiło się pełno oskarżeń o rasizm (co ciekawe te same osoby nie miały zupełnie problemu z atakowaniem białych mężczyzn). Jednak zarzuty pod adresem Burra wydają się być niedorzeczne, zwłaszcza w kontekście faktu, że Burr jest żonaty z… czarnoskórą aktorką Nią Renee Hill od 2013 roku.
Mężczyzna już wcześniej podpadł amerykańskiej lewicy, po tym jak bronił aktorki Giny Carano, która została wyrzucona za swoje wpisy przez Disneya.